Luksus, aż bije po oczach || Yves Saint Laurent, Rouge Velupte

 Hej! Dzisiaj opowiem Wam o moim urodzinowym zakupie. Tak naprawdę, już od wielu lat dogaduję się z moimi bliskimi bez słów i kupowanie prezentów dla mnie nie sprawia im większego problemu. Dlaczego? Ponieważ z reguły wiem, czego chcę. Część porywa się na zakupy osobiście, ze wcześniejszym dokładnym obeznaniem w temacie i konkretnym dowiedzeniem się wszystkiego o produkcie, o którym aktualnie marzę. Czasem sama im mówię dokładnie, co i jak, a czasem zaglądają na mojego bloga i sprawdzają wishlistę. Częściej jednak kończy się na tym, że na moje konto wpływa odpowiednia kwota, którą mam zagospodarować w taki sposób, żebym ostatecznie była szczęśliwa.

Tak też zrobili w tym roku moi rodzice. Moje konto zostało zasilone o pewną kwotę, przez co mogłam uskutecznić w sklepie hashtag #FeelingSpendy ;) 

Właściwie nie wiedziałam, na co postawić. I tak została mi jeszcze spora część pieniędzy, więc na pewno jeszcze na coś się skuszę, chociaż nie wiem, czy przez to, że teraz stosunkowo dużo chudnę i dieta daje radę, czy nie postawię na nowe ciuchy. Pewnie tak będzie (tak było).

Krążyłam po Douglasie, krążyłam i krążyłam. Zaczęłam nawet wyglądać, jak sęp czekający na swoją ofiarę. Zwłaszcza przy stoisku z pomadkami Chanel. Miałam kupić Rouge Coco albo Rouge Coco Shine. Tylko jakoś nieszczególnie byłam przekonana. Odrobinę żałuję, bo teraz jak sobie pomyślę, to jednak bym się skusiła. Przyjdzie jeszcze na to pora :)

Odbijałam się, jak piłeczka od stoiska do stoiska. Liczyłam, że coś mnie zachęci, zainspiruje, zaciekawi. 

Clinique - nie było różu z serii Cheek Pop (czy coś )
Shiseido - jakoś tak nieciekawie
Estee Lauder - naprawdę potrzebuję kolejnego podkładu?
Guerlain - mam meteoryty, coś jeszcze?
Chanel - za dużo tego ;) chciałam puder, ale pomyślałam sobie, że mam jeszcze dwa do wykończenia aktualnie
Clarins - mam już Lip Perfector, spodobał mi się róż do policzków (ale przekalkulowałam, że aktualnie mam 4 do zużycia)
Dior - nawet nie postałam tam kilku minut; widziałam, że dostanę Addict Fluid Stick, a róż do policzków, który mi się bardzo spodobał, to... spójrzcie wyżej ;) )
Yves Saint Laurent - odpowiedź znajduje się poniżej.



Szarpnęłam się na kultową już pomadkę od YSL. Przez chwilę myślałam nad korektorem Touche Eclat, który był moim marzeniem lata temu. Znalazłam jednak godne zastępstwo w Lumi Magique. Potem przez myśl przeszedł mi podkład z tej samej serii, ale dotarło do mnie, że nie potrzeba mi na razie kolejnego podkładu. 
I w ten sposób kupiłam sobie pomadkę. Ich nigdy za wiele ;) Hihi. 


Nie ukrywam, że w pierwszej kolejności kupiło mnie opakowanie. O nim napiszę więcej za chwilę. Najmniej medytacji przyniosło mi wybranie koloru. Praktycznie, pomadkę którą widzicie na zdjęciach, chwyciłam w swoje ręce, jako pierwszą. Oczywiście posłoczowałam sobie ich na ręce znacznie więcej, ale to ta zrobiła na mnie największe wrażenie. Na Kubie też. Jak chłop mówi "ooo", to coś w tym musi być :D


Udowodniłam też, że mam blogerskiego nosa! Jak wspomniałam wcześniej, kompletnie nie wiedziałam, co sobie kupię. Co oznacza też, że nie miałam pojęcia o tych pomadkach. To znaczy, wiedziałam, że istnieją, ale na tym koniec. Okazało się, że skusiłam się na odcień z najnowszej, wiosennej kolekcji. 

Opinie przeczytałam dopiero po dotarciu do domu. Oczywiście, jak zwykle, zdania są podzielone. Jedni są zakochani, inni wręcz przeciwnie.


Opakowanie ocieka luksusem. Muszę zakładać moje przeciwsłoneczne okulary, bo inaczej nie da się na nie patrzeć. Jak użyję pomadki, to ludzie też widzą tylko bijący ode mnie blask. Takim jestem snobem. Nie no, mam nadzieję, że załapałyście żart ;)

Jeszcze raz. Opakowanie jest po prostu przepiękne. I nie wiem, czy tak właśnie nie zostawić mojej oceny. 
Nie. Jestem gadułą. Powiem więcej. 
Przede wszystkim jest ciężkie. Szminki bywają lekkie i lżejsze. Gdy kupiłam swoją pierwszą z MACa, to zdziwiłam się, że opakowanie jest dosyć ciężkie. YSL jest cięższy. Dlatego śmieję się, że to luksus tyle waży. 

Złoto aż wylewa się bokami. Niezwykła dbałość o szczegóły cieszy oko. Nie ma ani jednego niedociągnięcia, czy czegoś, co psułoby efekt. Ideał w stu procentach. 


Każda pomadka pod wytłaczanką kultowego logo, ma inny odcień. Odpowiada on temu, czego możemy spodziewać się w opakowaniu. 
Dodatkowo, na zatyczce znajduje się lusterko. Oczywiście, ja spodziewałam się przyklejonego kawałku lusterka, czy czegoś takiego. Eeeee... nie. Po prostu wszystko odbija się w zatyczce i tyle.


Na dole znajduje się standardowa nalepka z numerem serii, informacją, że pomadka powinna być u mnie 24 miesiące i numerem. Właśnie. To mi się nie podoba. Powinna być jeszcze nazwa tego odcienia. Na kartoniku jest, a na szmince już nie? Bez sensu.


Wykręciłam pomadkę do samego końca. Tyle sztyftu znajduje się w środku. Oczywiście pewnie całkiem niezła ilość znajduje się jeszcze wewnątrz. Wszystkie wiemy, jak to jest z pomadkami.



Konsystencja, to istna bajka. Pomadka jest totalnym masełkiem. W życiu nie spotkałam się jeszcze z tak miękką szminką. Sunie po ustach i pozostawia bardzo wiele koloru. Jej właściwościami przy okazji jest przecież nawilżenie. Ma SPF 15 i ekstrakt z mango, który delikatnie złuszcza usta. (też mnie to zdziwiło)

Jest niesamowicie napigmentowana. Łatwo z nią przesadzić a wtedy niemiłosiernie wyjeżdża poza kontur ust i wygląda tandetnie. Trzeba znać umiar. I albo bawić się w pędzelek, albo wybrać moją opcję - ja wklepuję pomadkę palcami. To dla mnie najwygodniejsza i najlepsza metoda. A wszystko nadal wygląda estetycznie.
Jeśli potrzebuję ją poprawić w ciągu dnia, zawsze sięgam po lusterko. Bez niego ani rusz!

Niestety, konieczne jest odpowiednie wypielęgnowanie ust. Tak ogólnie, to szminka nie podkreśla mi szczególnie suchych skórek, ale jednak zdecydowanie lepiej wygląda na zadbanych wargach. 



Mój soczysty koral utrzymuje się na ustach dość długo. Wiadomo, skoro jest to pomadka nawilżająca, to nie ma się co po niej spodziewać, że będzie nienaruszona przez cały dzień i pół nocy. Niestety. 
2-3 godziny, to całkiem dobry rezultat. Schodzi z ust dość równomiernie. Może się wydawać niewydajna, ale szczerze powiem, że nie widzę w tym problemu. Jeszcze NIGDY nie udało mi się zużyć pomadki w całości, żeby wcześniej nie umarła śmiercią naturalną. Dlatego dla mnie to nawet plus, bo szkoda mi wyrzucać swoje kosmetyki. 

Ma dziwny zapach. Niby ładny, ale... to taki mango-arbuz. Sztuczny, ale niezbyt intensywny. Nie przepadam. 
Smak? Wiele osób mówi, że go nie czuje kompletnie. Ja czuję. Może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale zdarzają się dni, że mam gorzki posmak w ustach, ale są też takie dni, że kompletnie nic nie czuję. Nie wiem, od czego to zależy.

A tak prezentuje się na ustach. Zaznaczę, że używam tylko wersji pierwszej i drugiej. Trzecia jest tylko poglądowo i w życiu bym sobie czegoś takiego nie zrobiła dobrowolnie. 

WERSJA "NORMALNIE POMALOWANE USTA, ALE JESTEM OSTROŻNA"



WERSJA "WKLEPANE PALCEM/ STEMPLOWANIE SZTYFTEM"


WERSJA "PAŁKA SIĘ PRZEGŁA"





Za to złote cacko trzeba zapłacić 149zł. Oczywiście można polować na różnego rodzaju promocje i ustrzelić ją za nawet mniej niż 100zł. To dużo, jak na pomadkę, ale myślę, że warto. Każdy czasem zasługuje na odrobinę luksusu. 


POPRZEDNI
NASTĘPNY

12 comments :

  1. Co prawda to prawda, czasem każdy powinien sobie pozwolić:) a swoją drogą jestem w szoku, że jest taka napigmentowana. Ja zawsze myślałam że to tylko takie delikatne masełka do ust:)

    ReplyDelete
  2. Zapach taki jaki kolor :) Muszę przyznać, że opakowanie wygląda nieziemsko. Marzą mi się przynajmniej dwie :)

    ReplyDelete
  3. Łaaa, kolor ma boski :)
    Miałam kiedyś błyszczyk YSL i pamiętam, że był okropny w smaku ;/

    ReplyDelete
  4. Ja mam ciemno bordowy z tej serii i jestem zakochana. Opakowanie jest niesamowite i przyznam, że też ją dostałam na urodziny i też w podobny sposób jak Ty - wybrałam sobie sama, bo zachwycił mnie jej wygląd zewnętrzny. Ale nie narzekam, ma masełkowatą konsystencję i dobrze się nosi. Taka odrobina luksusu ;)

    ReplyDelete
  5. Przepiękny koral! Mam dwa delikatne błyszczyki Gloss volupte, które mają melonowy zapach. Może to jest ten sam, co w twojej pomadce?

    ReplyDelete
  6. Piękny kolor ! bardzo lubię błyszczyki z tej serii :) pomadki muszę pooglądać :)

    ReplyDelete
  7. luksusowe opakowanie i piękny kolor!

    ReplyDelete
  8. opakowanie jest po prostu boskie !!! szminka tez ma ladny kolor , ale opakowanie bije wszystko na leb :)

    ReplyDelete
  9. kolorek śliczny tak samo jak opakowanie ;)

    ReplyDelete
  10. piękny kolor i cudowne opakowanie :)

    ReplyDelete
  11. I opakowanie i kolor mi się podobają, cena trochę mniej :)

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY