Pomadki True Dimension Sheer od Mary Kay - hit!


Oszalałam na punkcie tych pomadek! Są naprawdę ogromną rewelacją i nie sądziłam, że się w nich aż tak zakocham. Mary Kay do tej pory było dla mnie nieodkryte. Nie kierowałam w tę stronę nawet swojego wzroku. I to był spory błąd. 

Pomadki, które dziś Wam pokazuję pochodzą z kolekcji True Dimensions Sheer (75zł). Ja posiadam trzy z sześciu dostępnych kolorów. Szminki zamknięte są w ciekawych opakowaniach. Słyszałam, że podobne rozwiązanie ma Kiko, ale nie wiem, czy to prawda. Smukłe, srebrne tubki są niczym lustro. U podstawy znajduje się logo marki, u nasady zaś - szkiełko, które pozwala na zajrzenie do środka. Wspaniałe rozwiązanie. W ten sposób widać, jaki kolor znajduje się wewnątrz. Wciskając właśnie to szkiełko, otwieramy szminkę. Na początku wypada jej cześć od spodu, chwytamy za nią i pociągamy. W ten sposób wyjmujemy produkt z opakowania. Nie wspomnę o satysfakcji, jaką przynosi "klik". 





Formuła zapewnia maksymalne nawilżenie. I zgodzę się z tym. To pomadka w stylu tych, które zapewniają ładny kolor i połysk, ale przy okazji pielęgnuje wargi. Wygładza je i nie wchodzi w żadne załamania, nie podkreśla suchych skórek. Zawiera tokoferol, który jest jedną z form wit. E i sprawia, że usta są chronione przed działaniem wolnych rodników. 

Każda ze szminek ma w sobie drobinki, które odbijają światło słoneczne i zapewniają naturalny, dziewczęcy look. Ich kremowa formuła pozwala na szybką aplikację, bez konieczności patrzenia w lusterko podczas poprawek. Trwałość nie jest powalająca, w końcu nie są to pomadki matowe, ale jest zadowalająca. Nawilżenie utrzymuje się na ustach na długi czas po tym, gdy szminka zniknie z warg. 


Flamenco Red

Flamenco Red, to kolor, który w sztyfcie trochę przeraża. Jest soczystą, pomidorową czerwienią, która ma w sobie całe mnóstwo złotych drobinek. Naniesiona na usta, traci na intensywności i daje tylko lekką smugę koloru. Nie trzeba się jej więc obawiać. To fajna alternatywa dla dziewczyn, które boją się nosić intensywne, czerwone usta, ale chciałyby spróbować metodą małych kroczków. 


Magenta Chilli 

To przepiękny, intensywny róż, który odrobinkę wpada w koral. Tak, jak poprzednik, ma w sobie mnóstwo drobinek. Rozprowadza się, jak masełko i świetnie wygląda na ustach. Soczysta barwa jest idealna na wiosnę i lato, gdy na dworze świeci słońce, a my chcemy wyglądać promiennie. Złotawe drobinki odbijają promienie słoneczne i nadają lookowi dziewczęcości. Nie są wyczuwalne na ustach. 


Sparkling Rose 

To mój ulubieniec z posiadanej trójeczki. Kolor idealny dla mnie. Coś w stylu "my lips but better". To róż zgaszony beżem, ale jego barwa została wyciągnięta przez błyszczące drobinki. Nude idealny! Potrafi powiększyć usta i jednocześnie sprawić, że wyglądają one maksymalnie naturalnie. Świetnie spisze się o każdej porze roku i o każdej porze dnia. Po prostu perfekcja. 


Szkoda mi tylko, że pomadki nie mają jakiegoś powalającego zapachu. Pachną po prostu pomadką, ale zapach ten jest delikatny i subtelny (nie to, co w przypadku szminek L'Oreala). Podsumowując, szminki są naprawdę warte swojej ceny. Mimo że tanie nie są, to naprawdę, podpisuję się rękoma pod tym, że płaci się tutaj za dobrą jakość. Dawno się tak nie zakochałam w pomadce i dawno mi już żadna nie sprawiała tyle przyjemności. 

Znacie produkty Mary Kay? Cieszycie się, że za pasem już jesień? Ja się nie mogę doczekać tego, że w końcu będę sobie do woli nosić mocne usta. 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY