Mój sposób na efektowny makijaż przy użyciu jednego cienia!


O mojej ogromnej miłości do marki  Burberry wiecie doskonale. Nie raz już zachęcałam Was do wypróbowania ich kosmetyków. Jak dla mnie, jest to jedna z lepszych marek selektywnych na rynku. 
Znakomicie dbają o design swoich opakowań, jak i o to, jaka jest jakość kosmetyku w środku. 

Och, tak wiem, znowu się powtarzam, ale wiecie... TAKA JEST PRAWDA. Żałuję więc, że jedyną opcją zakupu kosmetyków tej marki, jest zamówienie online ze strony polskiej Sephory lub odwiedzenie ich stoiska w Warszawie (CH Arkadia). Sądzę bowiem, że jeżeli ich dostępność stacjonarna by się powiększyła, tak samo urosłoby też zainteresowanie odbiorczyń. 

Dzisiaj jednak chcę Wam przybliżyć piękność pewnego cienia, który nosi nazwę Eye Colour Wet & Dry Glow w kolorze Nude. Zakochałam się w nim ostatnio dość mocno i codziennie używam tego koloru podczas makijażu do pracy. 

I choć powiem totalnie szczerze, że bywam leniwa i ostatnio dość mocno odeszłam od mojego utartego wizerunku Ali, która to wiecznie nosi czerwone usta (lub inny mocny kolor), tak ostatnio zatęskniłam za tą wersją mnie. Dlatego dzisiaj przenoszę Was w krainę, do której ostatnio rzadko otwierałam drzwi, bo gdzieś zgubił mi się kluczyk.


Cienie z serii sucho-mokrej od Burberry pokochałam dzięki odcieniowi Gold Pearl. To on często lądował na moim policzku. Cudownie mieni się miliardem barw i naprawdę warto na niego zwrócić uwagę. Mówiłam Wam o tym wielokrotnie. Do Nude /120zł/1.8g/ podchodziłam, jak pies do jeża, żeby ostatecznie zakochać się w nim bez pamięci.

Daje przepiękny, dość wyrafinowany efekt. Takie z niego lekkie smokey przy użyciu jednego cienia. Oczywiście, pozwala się pięknie budować, więc efekt jaki możecie nim uzyskać będzie mógł być bardzo lekki, porównywalny do delikatnej chmurki koloru, aż po mocne krycie ciekawej barwy.


Jego nude, to tak naprawdę mieszanka szarości, beżu, może nawet odrobina zieleni. I całe mnóstwo srebrzystych drobin. Mój makijaż oka, który widzicie na zdjęciach w dzisiejszym wpisie, to tak naprawdę jeden cień. Nie używałam żadnego innego. Wystarczyło rozblendować cień puchatym pędzelkiem a następnie nałożyć go jeszcze na środek powieki zwilżonym pędzelkiem. Daje w ten sposób maksimum blasku.

Połączyłam całość oczywiście z czerwonymi ustami, które kiedyś były moim znakiem rozpoznawczym. Powiedzcie mi szczerze - tęsknicie za taką wersją mnie, czy jednak Ala w makeup no makeup podoba się Wam bardziej? 


POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY