REWOLUCJA

Rzecz, która totalnie odmieniła moją pielęgnację twarzy. I nie zawaham się założyć, że będzie świetna dla każdego. Serio.
Jeśli jeszcze nie próbowałyście, zachęcam do przeczytania kilku słów o muślinowej szmatce Liz Earle.




Co w niej takiego niezwykłego? Przecież to zwykły kawałek materiału. I wygląda jak cieniutka pieluszka tetrowa.
Tak, od teraz możecie zapomnieć o używaniu jakichś dziwnych peelingów do twarzy, o ścieraniu skóry w nierównomierny sposób, o zatkanych porach.


Szmatkę w Polsce możemy nabyć na aukcjach na Allegro.pl. Tam kupiłam swoją. Kosztowała mnie około 15 zł bez dostawy.  Produkt jest nowy i sprowadzany z Anglii.  Jeśli chodzi o kosmetyki Liz Earle, to są one moim -już dość długim- marzeniem. Niestety ich cena jest dosyć wygórowana, ale jakość idzie w parze.
Na razie jestem szczęśliwą posiadaczką tej oto szmatki.

Jak jej używamy? Kilka razy w tygodniu (Tutaj przestrzegam, jak z każdym peelingiem, można sobie narobić więcej szkody, jeśli będziemy używać jej codziennie.)
Nakładamy żel myjący na twarz i lekko go rozcieramy. Ja używam Vichy Normaderm i sprawdza się tutaj świetnie. Moczymy szmatkę w gorącej wodzie (na tyle gorącej, z jaką jesteśmy jeszcze w stanie wytrzymać), wyciskamy nadmiar i całą powierzchnię nakładamy na twarz. Czekamy kilka sekund i zdejmujemy szmatkę, ponownie ją płuczemy w wodzie i znów nakładamy na chwilę na twarz. Tym razem ściągamy ją przy okazji myjąc twarz. Trzeba uważać w miejscach, w których mamy jakieś zadrapania lub wypryski, aby nie zrobić sobie krzywdy. Możemy nią śmiało zmywać makijaż. Ja omijam okolice oczu i zmywam tam makijaż płynem micelarnym. Wolę nie ryzykować z tak cienką skórą, ale wiem, że są i takie dziewczyny, którym to nie przeszkadza.
Używając jej, pozbędziemy się suchych skórek, zatkanych porów i przede wszystkim - nasza skóra będzie po takim zabiegu bardzo miękka, a każdy później nałożony produkt będzie wchłaniał się bardziej i lepiej działał.

Jedyną rzeczą, którą musimy robić, aby nasza szmatka długo pożyła i nie przyprawiała nas o problemy skórne, to jej regularne pranie. I nic więcej.
Zapomnicie o wszelkich peelingach.
To prawdziwa rewelacja.
Jest tania, skuteczna i wielokrotnego użytku. Znakomicie  radzi sobie z głębokim oczyszczeniem twarzy i przygotowuje ją na aplikacje produktu nawilżającego, a ten dopiero wtedy pokazuje na co go stać.
Więc po co wykosztowywać się na drogie produkty peelingujące, skoro można to zrobić taniej i lepiej?
Gorrąco polecam!
10/10


POPRZEDNI
NASTĘPNY

7 comments :

  1. Właśnie do mnie przyszła i dzisiaj ją wypróbuje pierwszy raz ;-) Mam nadzieję, że też będę zadowolona ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam nadzieję, że dałam dobrą radę :)
      Aż się teraz stresuję, żeby dobrze wypadła :D

      Delete
  2. Gdybym tylko nie miała tak wrażliwej skóry... już by była u mnie;)
    Bardzo fajna rzecz:) Dla mnie jednak odpowiedni jest tylko peeling enzymatyczny...:/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szkoda, bo szmatka jest naprawdę dobra;-)
      Możesz polecić jakąś konkretną firmę? Nigdy go nie używałam, a jestem ciekawa, jak sie sprawdza;-)

      Delete
  3. dla mnie to podobna metoda, jak z oczyszczaniem olejami czy parówkami... jednak moja skóra nie wyglądała najlepiej po takich zabiegach, może przez kiepsko dobór kosmetyków. jeśli będę pamiętać, pewnie przetestuję. długo jej używasz? :) / navy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Używam jej od grudnia zeszłego roku. To już odpowiedni czas, żeby wyrobić sobie o niej zdanie ;)
      Zgadzam się, nie wszystkim taka metoda musi się sprawdzać. Być może jednak muślinowa szmatka Cię przekona ;) Wiem, że krem do zmywania makijażu z Liz Earle jest bardzo delikatny, może by Ci odpowiadał :)

      Delete
  4. W takim razie, bardzo namawiam do zakupu ;)

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY