Chanel, Rouge Allure Gloss, 17 Supreme




Hej!
W końcu mogę Wam przybliżyć kosmetyk, na który czaiłam się tak długo, że w Sephorze i Douglasie pytałam o niego chyba 15 razy. Odkąd tylko zobaczyłam zapowiedzi najnowszego kosmetyku Chanel, i gdy tylko zobaczyłam go na blogach, na których pojawiły się wcześniej niż w drogeriach - zapragnęłam mieć co najmniej jeden kolor. 


Rouge Allure Gloss uzupełnia serię Rouge Allure, w której znajdziemy już szminkę o podobnym opakowaniu. I nie ukrywam, kupowałam go oczami. Opakowanie skradło moje serce na tyle, że dosłownie umarłabym, gdybym nie stała się posiadaczką tego błyszczyku. 

Chociaż błyszczykiem bym go nie nazwała. Jak dla mnie, jest to bardzo podobny produkt do Dior Addict Fluid Stick, o którym możecie poczytać TUTAJ. Konsystencja przypomina hybrydę, czyli bardzo gęsty, długo utrzymujący się i nieźle napigmentowany błyszczyk, o właściwościach pomadki. Formuła jest nawilżająca, w żadnym wypadku nie wysusza ust. 




Jest bardzo trwały. Jego kolor utrzymuje się na ustach długo i samo noszenie jest bardzo komfortowe. Produkt zawiera masło z zieloną herbatą oraz Witaminę E, które mają właściwości nawilżające. 

Opakowanie jest klasyczne, eleganckie, zachowane w stonowanych barwach. Całość błyszczyku jest lustrzanie czarna, a na samej górze znajduje się złote logo Chanel. Po naciśnięciu w logo słyszymy charakterystyczne kliknięcie, a sama zatyczka "odskakuje", dzięki czemu możemy wyjąć pędzelek z idealną dozą kosmetyku. Błyszczyk pięknie pachnie różami, tak jak większość kosmetyków Chanel. Jest to jednak delikatny zapach, który nie dusi podczas noszenia. Inaczej bym go nie zniosła.


Ogólnie, nie postawię go na równi z hybrydą Diora, ponieważ jest od niego trochę gorszy. Po prostu, nie jest tak długotrwały. Utrzymuje się około 2-3 godzin, potem pozostawia na ustach coś na kształt stainu. Nie robi to jednak z niego złego produktu, nie nie. Nie przeszkadza mi jednak fakt, że trzeba go poprawiać, bo sama aplikacja jest bardzo przyjemna.  Jest naprawdę dobry i nie ukrywam, że mam ochotę na jeszcze jeden kolor. Mój odcień to 17 Supreme, fuksjowy róż z połyskiem.






Każdy z błyszczyków, które zawitały na rynku (jest ich 11 odcieni, chociaż ja w drogeriach widziałam tylko 5-6), kosztuje 153zł. Na szczęście, udało mi się go upolować z 20% obniżką w Douglasie.


Co o nim myślicie? Spodobał się Wam? Lubicie używać hybrydowych pomadek do ust, czy zostajecie przy klasycznych szminkach i błyszczykach?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

14 comments :

  1. Piękny kolor.To tak jak ja się czaiłam na błyszczyk NYX ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dawno nie krążyłam tak długo koło kosmetyku ;) Jeszcze do maseczek GlamGlow robię podobne podchody ;)

      Delete
  2. Kolor śliczny, ale mimo wszystko nie za tyle kasy :) Jakos żaden produkt z Marek selektywnych nie przyprawia mnie o szybsze bicie serca i nawet lepiej... Dla mojego portfela ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To akurat kwestia indywidualna, ale rozumiem, że nie każdy musi się w nim zakochać, tak jak ja :) Ja się po prostu zakochałam.

      Delete
  3. Powiem jedno: balsam marzeń. A raczej błyszczyk. Cudeńko. Ach.

    ReplyDelete
  4. Kolor cudo! Uwielbiam takie odcienie. A, że zaraza wyruszam do MAC'a to i o Sephorkę zahaczę ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oooo, jestem bardzo ciekawa na co się skusiłaś ;)

      Delete
  5. Bardzo ładny kolorek!! Opakowanie klasyczne, u mnie znajdziesz maskarę i cienie do kompletu ;) ja uwielbiam pomadki Chanel ale tego błyszczyków nigdy jeszcze nie probowałam...:) ale Twój post mnie zachęca:)

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY