Jajeczka EOS są już szeroko znane i chyba nie muszę ich nikomu przedstawiać. Nie znam osoby, która nie wiedziałaby, czym są. Poza tym, wylansowane zostały przez gwiazdy, a naprawdę głośno zrobiło się o nich wtedy, gdy Kim Kardashian powiedziała, że zawsze ma przy sobie choćby jedno.
Niestety, w Polsce trudno z ich dostępnością. Można je kupić na stronach internetowych (tutaj z pomocą przychodzi między innymi Mintishop), ale próżno ich szukać stacjonarnie. Koszt takiego jajeczka, to około 23zł, ale należy do niego doliczyć oczywiście koszty wysyłki.
Ja mam wersje trzy wersje smakowe. Cytrynowe, truskawkowe i owoce lata. Każde lubię tak samo i każde używam z taką samą przyjemnością. Co prawda, poniosło mnie i to dość mocno, bo otwierać trzy smaki na raz, to... nie ukrywajmy, mam coś z głową :) W każdym razie, nie żałuję. Przynajmniej wiem, jakie mają zapachy.
Każda z nich pozostawia matowe wykończenie na ustach, nie błyszczy się przesadnie. Szczerze powiem, że uważam je za dobre również dla mężczyzn i nie ukrywam, że jedno z jajeczek otrzyma ode mnie mój Kuba. Nie mogę już słuchać, jak jęczy o tym, że skończyła mu się jego męska pomadka Nivea, a usta są spierzchnięte. Dlatego jedno jajeczko wędruje do niego.
Balmi, to zupełnie inna bajka. Można by szczerze powiedzieć, że podobieństwa kończą się praktycznie na wymyślnym opakowaniu. Tym razem mamy do czynienia z kosteczką. Niestety, od razu muszę powiedzieć, że jest tragiczne. Nie domyka się i nie można sobie w nieskończoność kręcić nakrętką w kółko. W środku balsam nie jest już zaokrąglony, a został ścięty na kształt piramidki. Jak możecie się domyślić, nie jest to najlepsze rozwiązanie. Dlaczego? Czubek szybko się ściera i forma zaczyna coraz bardziej przypominać bardzo nieprzyjemną do aplikacji powierzchnię, która tylko się powiększa i spłaszcza, nie ułatwiając w ten sposób pracy.
Smak? Oooo, zapomnijcie o tym, że będzie tak smacznie, jak w przypadku EOS. Nie, fuj, fuj. Jest gorzki i lepiej, żeby nie dostał się od buzi. Fakt faktem, nie każdemu musi to przeszkadzać, ale ja naprawdę nienawidzę takiego obrzydliwego smaku. Nie ma mowy, żeby się do tego przekonać.
Czy ma SPF? Tak, 15. Czy ma masło shea? Tak, dodali też olejek jojoba. Oba produkty mają po 7g, z tym, że Balmi jest droższy. W drogeriach internetowych kosztuje około 25zł. Jest też dostępny stacjonarnie, w Super-Pharmie.
Ma też znacznie mniej wariantów zapachowych, bo jest ich tylko cztery. Kokos, malina, mięta i truskawka. O wariantach smakowych i zapachowych EOS się nie wypowiadam, bo jest ich chyba ponad 10.
Poza tym, Balmi nie pozostawia na ustach matowego efektu. Tutaj mamy do czynienia z prawdziwym balsamem. Nie odmówię mu jednak mega nawilżenia, bo tutaj sprawdza się świetnie. Naprawdę, to jego największa zaleta, bo potrafi świetnie zregenerować suche po matowej pomadce usta.
I co wolicie? Balmi, czy EOS? A może macie innych ulubieńców?
Mam te same wersje Eos co Ty i jeszcze zielone.. :D Ja Balmi nie miałam, a jajeczka bardzo lubię :D
ReplyDeleteNie miałam żadnego z tych balsamów.
ReplyDeleteMam i jedno i drugie. Balmi ma tak jak napisałaś koszmarne opakowanie, ale EOS, dla mnie słabiej nawilża. Połączyłabym nawilżenie Balmi, opakowanie i smak EOS, dla mnie byłoby idealnie :D
ReplyDeleteNawilżeniem Balmi bije na głowę EOS, ale resztą niestety przegrywa :)
Deletesama nie wiem, ale mnie ani do jednego ani do drugiego na razie nie ciągnie. W sumie może kiedyś...
ReplyDeleteNie miałam do tej pory żadnego z nich, ale chcę kupić EOSa, mam jednak jedno pytanie - napisałaś, że on na ustach pozostaje matowy, czyli można na niego spokojnie nałożyć sobie jakąś pomadkę, czy raczej nie bardzo? :)
ReplyDeleteMyślę, że jak najbardziej. Często robię też tak, że nakładam go w ciągu dnia na wodoodporną konturówkę Golden Rose albo pomadkę Bourjois. Nie rozjeżdża mi ich a w miarę dobrze radzi sobie z tym, gdy moje usta zaczynają być trochę wysuszone. Także powinno być ok również u Ciebie :)
DeleteBardzo dziękuję, w takim razie chyba się na niego skuszę:)
DeleteTyle dobroci :)
ReplyDeleteJa mam EOSa jagodowego i bym ciągle nim smarowała :D. Balmi nie miałam ale jakoś nie kusi mnie specjalnie, za to kolejne EOSy owszem :D
ReplyDeleteMam Balmi jestem bardzo zadowolona. Eos jeszcze nie miałam
ReplyDeleteMam ten sam czerwony eos <3 jest cudowny!
ReplyDeletehttp://iamulala.blogspot.com
Dla mnie eosy są niezastąpione ;)
ReplyDeleteMnie póki co nie kusi ani EOS ani Balmi ;) Na dzień zawsze wybieram coś kolorowego (moje usta są bez wyrazu i muszą mieć jakiś kolor inaczej wyglądam tragicznie;)), a na noc nakładam treściwe masełko, np. Reve de Miel - Nuxe ;)
ReplyDeleteNie miałam ani balmi ani eos... jestem zdecydowanie zwolenniczką tradycyjnej pomadki nawilżającej :o)
ReplyDeleteNie cierpię Balmi, a Eos jeszcze nie miałam ;)
ReplyDeleteSą teraz takie popularne, a mnie jakoś nie kuszą. :)
ReplyDeleteNie miałam, ani tego, ani tego ;]
ReplyDeletemam i Balmi i Eos i zdecydowanie ten drugi jest moim nr 1, Balmi przypomina mi bardziej zwykłą wazeliną z kiosku za 2 zł :)
ReplyDeleteżadnego nie miałam, ale bardziej skłaniam się ku eos :)
ReplyDeleteMam Balmi i przyznam, że opakowanie i kształt to jedno wielkie nieporozumienie...
ReplyDeletenie mam ani jednego, ani drugiego, ale zakupiłam ostatnio jajko z .... biedronki :) cena pozwala na kilka niedociągnięć :)
ReplyDeleteJa pozostaje wierna moim masełkom nivea, które jako jedyne ratują moje usta!
ReplyDeleteŻadnego nie miałam :)
ReplyDeleteMiałam już lata temu miętowego Eosa i na wiosnę pokuszę się o jakąś owocową wersję :) Teraz potrzebuję nieco silniejszej dawki nawilżenia. Stęskniłam się już za tym uroczym jajeczkiem.
ReplyDeletepozdrawiam, A
Mam oba produkty i każdy z nich lubię, jednak Balmi zdecydowanie lepiej pielęgnuje moje usta, ale faktycznie opakowanie jest trochę problematyczne. Moje też już się zepsuło i kręci się naokoło :/
ReplyDeleteDo mnie przyszedł dziś kolejny Eos (jagoda acai), wcześniej miałam jeden (słodką miętę) i byłam meeeega zadowolona. Cóż, nie będę ukrywać, że przede wszystkim kocham kształt jajeczka. Później zapach i smak (w przypadku miętowego dodatkowo mrowienie)- cuda! Nawilżanie i odżywianie także mi pasuje. Kocham je i chyba nigdy się z nimi nie rozstanę. :D a zastanawiałam się także nad kupnem balmi- dobrze, że nie postanowiłam zaszaleć- nie lubię niedobrych balsamów do ust.
ReplyDelete