Urban Decay, primer potion w kolorze Original



Baza pod cienie, to rzecz, którą muszę mieć w swojej kosmetyczce. Nie ma opcji, że użyję sobie w tym celu korektora, czy cienia w kremie. Co prawda, ten ostatni jeszcze jakoś fajnie się spisze, ale korektor nie utrzymuje cieni na mojej powiece. 

Dlatego baza, to rzecz, która musi być i koniec kropka. Długo szukałam idealnej. Takiej, która nie będzie się rolować, która wytrzyma cały dzień, i która sprawi, że cienie po kilku godzinach będą wyglądać tak samo pięknie, jak w chwili ich nakładania.

Podczas zakupu, zdziwił mnie fakt, że baza nie ma koloru. Byłam i nadal jestem tym faktem zawiedziona. Niestety, gdy wykończę to opakowanie (za jakieś miliard lat, bo baza jest niezwykle wydajna!), to zdecyduję się na cielisty odcień. Prawda jest taka, że potrzebuję wyrównania kolorytu powieki, a zabarwiona baza usprawniłaby mój makijaż. 

Wersja 11ml/99zł/, to oryginalna pojemność. Zanim dostałam ją w prezencie urodzinowym, posiadałam już wersję travel, która ma 6ml. Powiem Wam szczerze, że polecam sięgnąć po tę mini wersję. Ona i tak wystarczy Wam na bardzo długi czas, więc nie ma się nawet nad czym zastanawiać. 



Ilość, którą widzicie na grzbiecie mojej dłoni, to tak naprawdę za wiele na obie powieki. Ja używam 2/3 tej ilości. W każdym razie... chyba nie muszę nic dodawać odnośnie tego, jak pięknie podbija kolor cieni i jak wydobywa z nich prawdziwą głębię. Widać to na zdjęciu. Baza zachowuje się, jak klej. Gdy cień się już do niej przylepi, to nie ma możliwości, żeby się przemieścił. Dla mnie to baza idealna. Przez cały dzień mój makijaż wygląda tak samo, nie zbiera się w załamaniach, nie przemieszcza - jestem bardzo z niej zadowolona. 

A jaka jest Wasza ulubiona baza pod cienie? Używacie bazy, cienia w kremie, czy korektora?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY