NIE-DZIENNIK #4: O zakupie Kindla, dbaniu o włosy i o tym, czy można powiedzieć kobiecie, że źle wygląda


Hej! Wierzyć mi się nie chce, że tak dobrze mi idzie trzymanie się postanowienia przy nie-dzienniku. Dzisiaj będzie luźniej, niż ostatnio, bo jakoś za dużo narzekałam. Teraz staram się ogarnąć, bo jak wiecie, mam jakiś dziwny czas frustracji związanej z blogowaniem i nachodzą mnie często myśli, że to co robię, jest bez sensu. Że wcale nie robię ładnych zdjęć, a na pewno nie takie, jakie bym chciała. I na pewno nikomu się nie podobają. A i teksty są nudne. I w sumie to nie jestem nawet trochę fajna, więc nikt mnie nie chce czytać. Na szczęście, powoli mi to już mija i mam nadzieję, że w najbliższych dniach zapomnę o mojej blogowej chandrze. Wizja wyjazdu w cholerę  i wyłączenia telefonu na problemy zarówno swoje, jak i innych, jest tak kusząca, że na samą myśl cieknie mi ślinka. 

Książki, książki 

To już oficjalne, moje drogie! Kupiłam (a właściwie nabyłam drogą kupna - zawsze mnie bawiło to wyrażenie :D ) Kindla! NARESZCIE! Bo ile można czekać, no nie? Kupiłam i będę czytać, jak szalona. Co prawda, taki mam zamiar i mam nadzieję, że czas mi na to pozwoli. Na pewno wezmę też czytnik ze sobą w moją podróż do Barcelony. Pewnie przyda mi się zarówno w samolocie, jak i podczas leniwych poranków przy kawie, czy ciepłych wieczorów pod kocem. Amazon przyśle mi czytnik na dniach, a ja mam jeszcze kilka książkowych zaległości na półce. Muszę je w takim razie, jak najszybciej nadrobić. W każdym razie, zamierzam przeczytać w końcu Harrego Pottera, którego odkładałam właściwie całe życie. Możecie powiedzieć, że wstyd, ale znam sporo osób, które tej książki w życiu nie miały w rękach. W podstawówce dostałam pierwszą część i pamiętam, że straszliwie mnie nudziła. Straszliwie, ale to straszliwie! Po latach dowiedziałam się, że pierwsza część, to w sumie nuda i dopiero później się fajnie rozkręca. Teraz będę mogła wyrobić sobie opinię sama :) 


Czy można powiedzieć kobiecie, że źle wygląda?

Dostałam ostatnio pod jednym ze zdjęć na moim Instagramie komentarz w stylu:"Czy twój organizm nie zatrzymał wody? Wydajesz się być bardzo napuchnięta". Odpowiedziałam na to, że nie, po prostu jestem gruba. Bo jakby ktoś nie wiedział, nie ważę 56kg (choć tęsknię za tymi czasami!). Dostałam na to odpowiedź: "Ale tutaj jakby bardziej". Okraszono to jeszcze regułką - nie chciałam cię urazić". I wiecie co? Nie rusza mnie to na zasadzie, że jest mi przykro, czy coś w tym stylu. Nie uraziło mnie to w żaden sposób, bo mam lustro i wagę, i wiem jak wyglądam. Wiem też, jaki rozmiar spodni kupuję. Dziwi mnie jednak fakt załatwiania takich spraw na forum publicznym. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby napisać drugiej kobiecie coś co może jej sprawić przykrość i równocześnie wstawić to w taki sposób, żeby wszyscy inni ją obserwujący, mogli to zobaczyć. Porównałabym to do wyjścia na kawę z grupką przyjaciółek i przywaleniu się do którejś, że ma wystające boczki, mimo że wcześniej nie miała. Takie sprawy, jeśli naprawdę kogoś interesują i ta osoba chce "dobrze", można załatwić w inny sposób. Wziąć taką przyjaciółkę na bok, porozmawiać czy coś się przypadkiem nie dzieje, zapytać jak się czuje i ewentualnie wspomnieć, że widzicie zmianę i z troski chcecie w jakiś sposób pomóc. 

Nie rozumiem więc tego komentarza, czy zatrzymała mi się woda w organizmie. W sensie - no nawet jeśli, to co? Co poradzę? Zrobiłam sobie takie zdjęcie, wrzuciłam je i wiecie co? NIE JESTEM IDEALNA. Nikt nie jest. I tak, jak jeszcze mnie rozbawił w pierwszej chwili ten komentarz, tak nie rozumiem wchodzenia w dyskusję słowami "Ale tutaj jakby bardziej (czyt. jakby bardziej jesteś gruba)." I tutaj miałam mindblown. TYM BARDZIEJ nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek powiedzieć coś takiego. I nie chodzi o szejming grubasów. Nikomu nie robię przytyków ze względu na ich wagę, czy wygląd. Mam dwie przyjaciółki, które mają problem  z wagą i są to dwie skrajność. Nigdy nie powiedziałam żadnej z nich, że jest tłuściochem ani anorektyczką. Jednej i drugiej staram się wyjaśnić, że może warto to zmienić, ale nie czuję się też ekspertem w tej dziedzinie, skoro sama nie mam idealnego ciała. "Bla bla bla, nie chciałam cię urazić, każda z nas ma czasem takie dni". No więc po co to piszesz? Skoro każda z nas ma takie dni? Po to, żebym potwierdziła? Coś to zmieni? 

I żeby była jasność, nie chodzi mi tutaj o to, że nie możemy sobie mówić niemiłych rzeczy (niemiłe, nie są równoznaczne z wrednymi, chodzi mi o rzeczy, które niekoniecznie są pochwałami). Byłabym butna, gdybym czasami nie została sprowadzona na ziemię przez moich bliskich. Ale, sposób w jakie są przekazywane, zawsze może być elegancki i na poziomie. A takie tematy, które mogą okazać się bardzo delikatne, chyba wolałabym załatwiać osobiście.
Co o tym sądzicie? Jakie macie do tego podejście? 


Pielęgnacja włosów 

Rzadko odwiedzam galerie handlowe, bo nie przepadam za tłumami. Nie lubię ludzi, ogólnie. Są wredni, nieuprzejmi, nie uśmiechają się. Zawsze ktoś mnie szturchnie i nie przeprosi. Albo będzie szedł przede mną pięcioosobową rodziną, blokując przejście i krocząc niczym ślimak po łące. Wczoraj jednak byłam zmuszona odwiedzić galerię, bo potrzebowałam kilku rzeczy. Postanowiłam wszystko zrobić z samego rana, żeby później mieć już spokój i ominąć największe kolejki. Wskoczyłam na chwilę do TK Maxxa, choć często jest to zgubne dla mojego portfela. Tym razem jednak nie postawiłam na żaden kosmetyk kolorowy, na żadną świeczuszkę, na żadne pierdółki - od razu udałam się na dział z pielęgnacją włosów. Dbam o moje pukle ostatnio bardziej, niż zwykle i staram się, żeby wyglądały bosko. Kupiłam sobie nowy szampon w litrowej pojemności, którego próżno szukać na półkach polskich drogerii. Marka zwie się Alba Botanica, a sam produkt to Hawaiian Shampoo z mlekiem kokosowym! Wyobrażacie sobie, jak to pachnie? Po prostu przepięknie <3 Do kompletu wzięłam jeszcze olejek do włosów z marki By Nature from New Zealand. I dopiero teraz zauważam, że mam jakąś dziwną tendencję do upychania oleju kokosowego wszędzie, gdzie się da w moim życiu. Często dostaję od Was pytania, czym farbuję włosy i co robię, że są takie długie i piękne. Otóż - jeśli chodzi o farbę, miesza ją specjalnie dla mnie mój fryzjer. Nie ma w związku z tym odpowiednika w farbie drogeryjnej, którą mogłybyście sobie kupić. Poza tym, moje włosy nie są równomiernie zafarbowane na jeden kolor. Dzięki temu, wyglądają bardzo naturalnie. Jeśli chodzi jednak o to, co robię, że tak szybko rosną, odpowiem: nic. Ja naprawdę nic z nimi nie robię! Po prostu, z natury zostałam obdarzona właśnie takimi włosami, które rosną, jak na drożdżach oraz są grube i gęste. Chociaż tyle od życia!
W każdym  razie, jeśli mam tutaj jakieś włosomaniaczki, które byłyby w stanie polecić mi ich ulubioną maskę/odżywkę do włosów, to będę dozgonnie wdzięczna! Szukam teraz czegoś ekstra i liczę, że mi pomożecie :) 

Czekam na Wasze komentarze, o poruszonych dzisiaj tematach! 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY