BITWA: Insta Dry vs Good To Go

O wysuszaczach do paznokci wiedzą już chyba wszyscy. Nawet mój mężczyzna. Możemy przebierać w różnych rodzajach, a jest ich naprawdę całe multum. Wystarczy tylko rozejrzeć się w najbliższej drogerii. Ceny też są dość przystępne. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Od taniutkich z Essence (max. 15zł) po te droższe z Essie (nawet 40zł). Ja dzisiaj pokażę Wam tylko dwa, bo w sumie tylko je posiadam. Być może niedługo wydam bezsensownie pieniądze na jakieś inne, w celu "aaa, potestuję i będzie na bloga". Wtedy podzielę się też opinią o innych. Ale dzisiaj pierwsze skrzypce grają dwa. Ten drogi i ten średnio-drogi. 
Essie Good to Go oraz Sally Hansen Insta-Dri



Top coat przyspieszający wysychanie lakieru, to dla mnie absolutna konieczność. By być bardziej dosadną powiem nawet, że jest to konieczna konieczność. I mimo że z takim preparatem znam się stosunkowo krótko, bo może jakieś 2 lata, to nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego. Niestety jestem typem dziewczyny, która po pomalowaniu paznokci:
1. musi siku, zawsze i koniecznie
2. maźnie ręką w stół i ma przez to dziurę w świeżo pomalowanym paznokciu
3. jeśli nie użyje top coatu, to na bank (!) rano paznokcie zmienią się w piękną mozaikę. Nie żeby to nie było ładne, czy modne, ale odbite prześcieradło, linie papilarne, czy włosy - nie wyglądają najlepiej.


Wszystko, co napisałam wyżej, to szczera prawda. Poza tym, jestem strasznie niecierpliwa i ciężko mi wysiedzieć nie dotykając absolutnie niczego. Nie da się, nooo. Wszystkie te czynniki składają się na jeden fakt - top coat, to konieczność. Innego wyjścia nie ma.


Sally Hansen, Insta-Dri, to mój drugi tego typu lakier. Skusiły mnie przede wszystkim pochlebne opinie o tym produkcie. Tyle dziewczyn go zachwalało, że nie mogłam, musiałam go sobie kupić. Żeby nie było, poprzedni najpierw wykończyłam tyle na ile się dało, ale o tym napiszę troszkę dalej. Tak więc swój Insta-Dri zakupiłam w Drogerii Hebe, w cenie, której dokładnie co do grosza nie pamiętam, ale na milion procent było to między 25-27zł. Sporo, ale wydaje mi się, że bardzo warto. Mam go już dwa miesiące, używam przy każdym malowaniu paznokci, a prawie nie widać zużycia. 


W urodziwej buteleczce, która niezwykle mi się podoba, znajduje się 13,3 ml magicznego specyfiku. Producent obiecuje, że kolorowy lakier, którego użyjemy wcześniej zostanie wysuszony w 30 sekund tak, że już nic go nie ruszy. BUJDA! Niestety, ale bujda. Nie daje rady wysuszyć żadnego lakieru w 30 sekund. Ja czekam dłużej, do 5 minut w zależności, jakiego lakieru używam i czy Insta-Dri ma lepszy, czy gorszy dzień. Co nie zmienia faktu, że naprawdę szybciutko wysusza kolorowy lakier i nie ma już żadnego strachu o dotykanie czegokolwiek. 
Ładnie nabłyszcza, choć nie tak bardzo, jak top coat z Essie. Ma wygodny pędzelek, jest średniej wielkości i świetnie się sprawdza. Mi wystarczają dwa machnięcia tym pędzelkiem i paznokieć jest pokryty lakierem. Co prawda, ma dość dziwną konsystencję, przez co na początku zawsze nabierałam za dużo produktu. Nauczyłam się już jednak, że nie potrzeba go wiele i dokładnie pozbawiam pędzelek nadmiaru preparatu. Jest czymś na pograniczu lakieru do paznokci, a oliwką do skórek. Jeśli wiecie o co mi chodzi. Jest zdecydowanie bardziej rzadki.
Przedłuża trwałość lakieru o te kilka dni, ale to akurat jest zaletą każdego z tych preparatów. Fajnie, bo można się dłużej cieszyć nawet z lakieru, który sam odpryskuje po kilku godzinach.





Top coat z Essie jest zdecydowanie droższy. Kosztuje sporo, ja zapłaciłam za niego 36,99. Słyszałam, że ciężko go zdobyć, ale w moim Hebe jest za każdym razem, gdy tam zaglądam. Dlatego ja nie mam problemu z jego dostępnością. 
W czym jest lepszy, a w czym gorszy od Sally Hansen? Już mówię. 


Zalety:
Daje ładniejszy połysk. Zdecydowanie inny niż top coat z Sally Hansen, ponieważ jest bardziej błyszczący. To typowy efekt tafli. Dodatkowo zdecydowanie dłużej utrzymuje lakier bez żadnych odprysków i tego typu rzeczy. Wysusza lakier szybciej niż wspomniany wyżej preparat. 


Wady:
Niestety ma gorszy w obsłudze pędzelek i konsystencję. Mniej więcej w połowie opakowania zaczął mocno gęstnieć i smużył mi wcześniej położony lakier. Często nawet niszczył jakieś misternie wykonane wzorki przez swoją gęstszą konsystencję. Sam w sobie od początku jest gęsty, jak bezbarwny, dobry lakier. Potem niestety zaczyna to być jego największym minusem. Do tego stopnia, że potrafiłam wyciągać z buteleczki pędzelek z top coatem i "włosami". Tak nazywam lakier, który zaczyna robić cieniutkie, długie niteczki. No to jest niestety tragedia. A wywalać dodatkowe 30zł na preparat, który mi ten lakier rozrzedzi - nie za dobry interes. 

                                                  Widzicie, jak się ciągnie? Widać to na szyjce.

I mimo że do Essie pałam niesamowicie wielką miłością, na tyle wielką, że naprawdę byłabym w stanie kupić kolejne GtG, tak biję się po rękach i mam nadzieję, że mi nic do łba nie strzeli, żeby kupić go ponownie. Efekt, jaki daje na paznokciach bije na głowę top coat z Sally Hansen, ale niestety tempo w jakim gęstnieje - dyskwalifikacja. 

A Wy? Używacie takich produktów? Jakiś szczególnie polecacie? A może odradzacie któryś z nich?



POPRZEDNI
NASTĘPNY

27 comments :

  1. Ja się zastanawiam nad Sehe Vite, ale nie wiem czy idę w dobra stronę i właśnie połowa mi nie zglucieje

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z tego, co wiem, to Seche też bardzo lubi gęstnieć. Chyba taka przypadłość tych wysuszaczy niestety, trzeba się przyzwyczaić i uzbroić w Seche Restore.

      Delete
  2. używałam Essie Gtg ale u mnie się jakoś nie sprawdził. lakier może i sechł trochę szybciej niż normalnie ale też po dwóch dniach często odpadał mi płatami...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj, aż takiej sytuacji nie miałam. U mnie znacząco przedłuża trwałość lakieru.

      Delete
  3. ani jednego ,ani drugiego nie używałam;]

    ReplyDelete
  4. Ja uzywam taka odżywke z Eveline 8 w 1 :D Choc ostatnio duzo blogerek na nia narzeka - u mnie sprawdza sie dobrze
    Fajnie tu wiec dodaje cie do obserwowanych

    Pozdrawiam : )

    ReplyDelete
    Replies
    1. Używasz odżywki, jako top coatu? Tej metody nie próbowałam.
      Dzięki ;)

      Delete
  5. Essie się tym razem nie sprawdził...

    ReplyDelete
    Replies
    1. No tym razem niestety nie wyszło :) Chociaż ma swoje zalety.

      Delete
  6. czytałam o tym topie z SH dużo pozytywów.. choć i Essiak ma swoje grono fanek.. ale chyba szybko wszystkim gęstnieje :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oby dwa są bardzo dobre, ale niestety mają też swoje wady. Ja dalej szukam ideału :)

      Delete
  7. ja to już sama nie wiem który najlepszy :D każdy ma wady jak widac ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No mają te wady, ale zalety też są dosyć spore. Liczę, że znajdę kiedyś ideał, który mi nie zglucieje :)

      Delete
  8. Ja narazie używam miniaturki Sache Vite i jestem zachwycona połyskiem i trwałością;) Z kolei tych, o których napisałaś nie miałam okazji testować:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja nie próbowałam jeszcze SV, ale znam parę osób, które po SV przerzuciły się na Essie i wolą ten drugi. Także nie wiem, czy się kiedyś zdecyduję. Na Seche Restore kiedyś na pewno :)

      Delete
  9. Wiele dziewczyn narzeka, że SH też gęstnieje po 6 mies., ale mój wlaśnie skonczył pół roku i zmian konsystencji nie widać. W przyszłości poszukaj SH na allegro - nawet z przesyłką wychodzi taniej niż w Hebe. Ja się z nim polubiłam i już mu nie odpuszczę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mi GTG zaczął gęstnieć przy jakimś 3-4 miesiącu, a używałam go bardzo często. SH mam chyba za krótko na to, żeby mi tak zgęstniał, ale jego konsystencja na starcie była znacznie rzadsza niż Essie.
      O! Dzięki za informacje. Byłam pewna, że za taki wysuszacz wyjdzie mnie tak samo, jak w sklepie stacjonarnym, więc nawet nie sprawdzałam.

      Delete
  10. Mnie Essie GtG nie zachwycił. Spodziewałam się dużo szybszego efektu wysuszania i nie aż tak mocno przedłuża mi żywotność lakieru. Odstawiłam go krótko po kupnie, teraz mam inny cudowny preparat do wysuszania. Do Essie na pewno wrócę, może go przeproszę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Naprawdę aż tak? Ja jestem pod wrażeniem, jaki daje połysk i jak długo trzymał mi się lakier. Tylko fakt, że tak gęstnieje, to niestety ogromny minus.
      Czego "cudownego" używasz? :D

      Delete
    2. Będzie o tym post ;) Być może już czytałaś o tym produkcie jak znajdziesz go u mnie, dla mnie rewelacja :)

      Delete
  11. Insta-Dri mam i jakoś nie bardzo lubię po niego sięgać, Essie nie znam i nie wiem, czy chcę poznać. Skusiłam się za to na Poshe i niestety nie trafił w moje potrzeby. Cenię sobie niezmiennie Seche Vite, kupuję duże butle i do tego mam Seche Restore. Z chęcią sięgalam po Quickena z Nail Teka, a wszystko zaczęło się od topa Rimmela, który wtedy został zakupiony w UK bo w polskiej ofercie go nie było. Teraz nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez Seche Vite, który zapewnia mi wszystko to, co lubię w swoim rytuale związanym z manicure.

    Kupiłam za to odżywkę z Essie Help me grow dzięki Twojej recenzji :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja powiem tak, każdy z tych top coatów ma swoje wady i jeśli bym mogła, to pewnie bym po nie nie sięgała, ale że bez tego lakier schnie mi ponad dobę, to niestety :) Dlatego szukam ideału.
      Obiecałam sobie, że po wykończeniu SH spróbuję SV i pewnie zaopatrzę się też w SR. Może on będzie moim ideałem (chociaż trzeba go rozrzedzać. Oh Lord, why? ;) )
      Trzymam kciuki i liczę, że odżywka sprawdzi się u Ciebie tak, jak u mnie. Moje pazurki rosną szybko i nawet nie zauważam momentów, w których czasem są krótsze :)

      Delete
    2. U mnie jest tak, że nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez tego typu wspomagaczy :) Od momentu kiedy kupiłam pierwsze opakowanie i zobaczyłam różnicę, przepadłam :))) Po wypróbowaniu różnych wiem, że nie ma produktu idealnego a z kolei SV jest najbliższy i nie przeszkadza mi używanie Restore, który tak naprawdę jest dodawany w bardzo małej ilości i to sporadycznie.

      Help Me Grow kupiłam głównie dlatego, że ma zupełnie inny skład i chcę sprawdzić, czy będzie dobrą alternatywą na przerwy od Nail Teka II. Po ostatnich przebojach z różnymi preparatami, to ostatnia szansa :))) Poza tym miałam w głowie Twoją recenzję, potem poszperalam po blogach anglojęzycznych i utwierdziłam się w przekonaniu, że to może być dobry wybór :)

      Delete
  12. Widzę na zdjęciu, że zużycie Twojego Sally Hansen jest bardzo małe...Zobaczysz jak będzie gęstniał i smużył, gdy dojdziesz do połowy ;) Miałam już dwa opakowania SH, więc wiem co mówię. Z czasem robi się w nim pełno bąbelków powietrza, których nie da się zlikwidować na paznokciu, przez co po wyschnięciu pełno jest kropek na lakierze. Następnym razem może warto troszkę poczekać aż emocje opadną...:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie brałabym pod uwagę zdjęcia, ponieważ na pierwszy rzut oka widać, że buteleczka jest pełna. Zdjęcia wykonałam zaraz po jego zakupie. Jak napisałam w poście (chyba czytałaś?), mam go prawie 3 miesiące i maluję nim paznokcie za każdym razem, a robię to dość często. Mam nadzieję, że mi tak gęstnieć nie będzie. Na razie nie robi nic złego.
      Jedynie Essie został uwieczniony w wersji "po", bo mam go już prawie rok, a zdjęcie po kupnie nie było takiej jakości.

      Delete
  13. Dawno nie używałam zadnego topu no ale nie mam takie potrzeby

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY