Wielka bitwa różowych jajek: Inglot vs. BeautyBlender

Witajcie!

Dzisiaj post, na który czekaliście. Statystki wyszukiwań na moim blogu szaleją pod tym względem i codziennie widzę wpisywane hasła o beauty blendera  i gąbeczkę z Inglota.  Mimo że ostateczna recenzja jajeczka BB się jeszcze u mnie nie pojawiła, to postanowiłam, że podzielę się z Wami zdaniem na temat jednego i drugiego. Chociaż na pewno beauty blender doczeka się osobnego posta. Uważam, że na to zasłużył.

Dzisiaj skupimy się na porównaniu obu gąbeczek i odpowiedzeniu sobie na pytanie, czy są do siebie podobne tylko z wyglądu. 

Przede wszystkim różni je cena, jaką musimy za nie zapłacić. Kultowe, różowe jajeczko nie należy do najtańszych. Musimy na nie wydać całkiem sporo, bo aż 79zł. Dlatego uważam, że warto je kupować w duopaku. Fakt, na raz trzeba wydać znacznie większą kwotę, bo aż 119zł, ale jest to dosyć spora oszczędność.


Gąbeczka z Inglota, to koszt rzędu 42zł. Mamy tutaj do czynienia ze znacznie niższą kwotą, jaką należy na nie wydać i to chyba największa zaleta tego produktu.

To, co mnie bardzo w beautyblenderze denerwuje, to fakt, że nie jest dostępny stacjonarnie. Czy naprawdę byłoby to takie trudne wprowadzić go do jakieś większej sieci drogerii? Nie miałabym nic przeciwko, gdyby znalazł się w Douglasie albo Hebe. Zawsze jest to większy komfort związany z brakiem kosztów dostawy. No i byłoby fajnie, gdyby każdy mógł zobaczyć jajeczko na żywo i mógł je sobie pomacać.


Tutaj na korzyść Pro Blending Sponge, bo tak się nazywa konkurencyjne jajeczko, działa sieć salonów i wysp, na których możemy spokojnie dotknąć jajeczko i zweryfikować przed zakupem, czy w ogóle chcemy je nabyć.

I to chyba byłoby na tyle aspektów, przy których jajeczko z Inglota może sobie zasłużyć na lepszy rezultat względem beautyblendera. A szkoda.


Zacznę może od konkretów i nie będę Wam tutaj owijać w bawełnę, rozwlekając się na osiemnaście stron. Jajeczko z Inglota po prostu jest gorsze. Jest marną podróbką. I dlaczego nazywam je podróbką/"tańszym odpowiednikiem"? Czy dupem, jak kto woli :P Bo zwyczajnie Inglot zakończył na podobieństwach obu produktów w kwestii wizualnej. Na tym koniec. Finito!

Przede wszystkim, jak widzicie to na zdjęciach (tak w ogóle, to jajeczka są bardzo niefotogeniczne i ciężko było mi je dobrze uchwycić :) ), jajeczka różnią się teksturą. Beautyblender jest bardziej porowaty, mięciutki i przypomina skórę. Fajnie się nim operuje i naprawdę, nawet największy laik nie zrobi sobie nim krzywdy. Wydaje mi się, że to najbezpieczniejsza forma nakładania podkładu i dodatkowo wszystko dzięki niemu wygląda po prostu fenomenalnie.  Daje sobą łatwo manipulować, ale w sensie fizycznym :P Jest giętki i sprężysty. Łatwo można go ścisnąć. To naprawdę duży komfort, zwłaszcza przy namaczaniu go przed nałożeniem makijażu oraz przy jego czyszczeniu. Mycie BB jest praktycznie bezproblemowe. Fakt, jedne podkłady wymywają się lepiej, inne gorzej, ale nadal... nie ma większych problemów przy jego czyszczeniu. Radziłabym jednak zachować ostrożność. /Ja, moimi długimi paznokciami niestety zrobiłam już sobie nieciekawą dziurkę :(/




Jak wypada Pro Blendig Sponge? Średnio. To znaczy, on działa tak samo jak BB i nie widać specjalnej różnicy w tym, jak podkład wygląda na buzi. Jest jednak spora przepaść dzieląca obie gąbeczki. Inglotowskie jajo jest bardzo zbite, powiedziałabym "ciężkie", podczas gdy BB jest lżejszy w dłoni. Jajeczko rodzimej firmy niestety nie może się pochwalić taką samą fakturą. Jest ewidentnie wykonane z innego tworzywa. I niestety, jest to niekorzystne.
Najprościej mówiąc, nie daje takiej przyjemności i komfortu z używania jajeczka. Jest nieprzyjemny i mam wrażenie, jakby "uderzał" w twarz. Fakt, nie zrobimy sobie nim żadnego siniaka pod okiem, ale niestety nie jest też zbyt fajny.
Tragicznie się go namacza wodą. Przy BB jest to dosłownie chwila, a tutaj się moczy i moczy, i zajmuje to znacznie więcej czasu. Mycie też nie należy do najprostszych. Jest raczej uciążliwe i uporczywe. Znacznie dłużej schnie. Ja myję swojego BB co wieczór i rano jest już skurczony i suchutki. Jajko z Inglota niestety potrzebuje bardziej doby do wyschnięcia.



Podsumowując, powiem szczerze, że na jajko z Inglota już się nie skuszę. Wolę wydać więcej i zapłacić w ten sposób też za komfort, jaki przynosi mi używanie oryginalnego beautyblendera. Nie to, żeby inaczej wyglądał po nich podkład na twarzy, czy korektor pod oczami, bo ta kwestia pozostaje bez zmian. Jednak ogromnym plusem jest miękkość BB i właśnie dlatego z niego nie zrezygnuję. Gdy mój już mi się wysłuży, to na pewno kupię kolejnego.

Dla osób, które nigdy nie miały styczności z beautyblenderem, polecam zapoznanie się z jajeczkiem z Inglota. Myślę, że wtedy spełni Wasze oczekiwania. Osobom, które nie chcą też przepłacać za "kawałek gąbki" - też się sprawdzi. Niestety, a może stety, poznałam zalety BB przed jajkiem z Inglota i swojego zdania nie zmienię. Wiem, że wiele z Was nie rozumie fenomenu różowego jajeczka. Ja jednak jestem w nim bezgranicznie zakochana.

A jakie jest Wasze zdanie? Posiadacie któreś z jajeczek? Uważacie je za ważną rzecz w Waszym makijażu?



POPRZEDNI
NASTĘPNY

37 comments :

  1. Ja nie miałam żadnej z gąbeczek jeszcze :). Póki co pozostaję przy nakładaniu podkladu palcami :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja palców unikam. Jakoś tego nie lubię :)

      Delete
  2. Mój flat top kabuki sprawdza się rewelacyjnie w roli nakładania podkładu, jednak ciekawość bierze górę i chciałabym to jajo wypróbować:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Do tej pory też używałam flat topów, ale odkąd mam jajko, to pędzelek idzie w ruch zdecydowanie bardzo rzadko :)

      Delete
  3. a właśnie jakiś czas temu się zastanawiałam nad tym jajkiem inglotowym. dzięki za tego posta. rozwiałaś moje wątpliwości :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ma za co :) Lepiej, żeby nie utopić pieniędzy, jeśli wie się, że zadowolonym się nie będzie :)

      Delete
  4. ja używam zazwyczaj pędzla do podkładu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja byłam zakochana w moim pędzlu z Hakuro, dopóki nie dostałam BB :)

      Delete
  5. Ja przerzucam się na proszki także jajka mi się wybiły z głowy :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja z minerałami dopiero zaczynam i jeszcze nie wiem, czy się zakocham :)

      Delete
  6. Ja mam tylko jajko z ebay'a z kilka $, to dopiero porażka. :)
    Na jajko z Inglota raczej się nie skuszę, jak już będę miała wydać te kilkadziesiąt złotych to różową gąbkę, to zdecyduję się na BB, ale raczej prędko to nie nastąpi. Póki co do nakładania podkładu służy mi dzielnie pędzel H50s z Hakuro. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nadal lubię ten pędzelek, ale jednak zdecydowanie przerzuciłam się na gąbkę :) Jest przyjemniejsza :)

      Delete
  7. Mnie jakoś te jajeczka do siebie nie przekonują. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mówiłam to samo do momentu pierwszego użycia BB :P

      Delete
  8. hm.. ja ciekawa jestem gąbeczki z real techniques

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie się ona wizualnie nie podoba i jeszcze jak widzę na YT, jak dziewczyny pokazują, jak mocno się nie domywa i szarzeje - mówię nie :)

      Delete
  9. A ja ciekawa jestem jajeczka jednego i drugiego :)

    ReplyDelete
  10. Szkoda, ze Inglot wypada tak zle, bo jak sama zaznaczylas fakt ze mozna je kupic stacjonarnie i pomacac to duze ulatwienie dla tych niezdecydowanych ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, bardzo chciałam, żeby było naprawdę podobne. Szkoda, że im nie wyszło :)

      Delete
  11. kupiłam go bo pani w Inglocie mi proponowała ale to był gigantyczny błąd mam wrażenie jakby się biła po buzi ;/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wiem, że się nie zdecyduję na zakup jajka z Inglota. Nie zasługuje według mnie na taką cenę, skoro jest naprawdę słabą podróbką. Ta jego twardość jest najgorsza.

      Delete
  12. Szkoda:( chciałabym dostać jakiś tańszy odpowiednik... ale widocznie za to co najlepsze trzeba zapłacić :p

    ReplyDelete
    Replies
    1. No niestety w przypadku beautyblendera chyba nie da się zaoszczędzić :)

      Delete
  13. nigdy nie używałam i nie mam pojęcia jak wgl korzystać z takiego jajka :D ale ja też nie używam podkładów więc dla mnie to chyba zbędna zabawka :)

    ReplyDelete
  14. Ja powiem tak... Dużo ostatnio czytam o orygiyginalnym BB, ponieważ zamówiłam z make up geek (ale tutaj szok, bo za dwu pak zapłaciłam na zł ok 75zł) i czekam i czekam i jaram się coraz bardziej! Miałam gąbeczkę z CALA, która mnie zadowoliła aczkolwiek widzę że nic nie równa się BB i obawiam się syndromu Beauty Blendera, ze jak już będę go miała to ciężko będzie mi zamienić go na coś innego..

    Ale cieszę się że go zamówiłam! Nie mogę się doczekać!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ojej! Jestem w szoku jeśli chodzi o cenę ! Chyba następne kupię tam :) I tak, będziesz ofiarą syndromu. Jestem o tym przekonana :D

      Delete
  15. Mnie się ten sprzęt raczej nie przyda, ale tekst jest fajnie napisany :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Daniel, zawsze możesz spróbować :D Dzięki! :)

      Delete
  16. Cena, (jak to dobrze ujęłaś-za kawałek gąbki), jest po prostu odstraszająca. Mimo to strasznie jestem ciekawa czy jest różnica w wyglądzie podkładu po nałożeniu jajeczkiem, a palcami :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niestety ta cena poraża, ale jeśli mam być szczera (ciężko mi takie coś powiedzieć, bo to naprawdę sporo "studenckiej" kasy :) ), to jest warty każdej złotówki :)

      Delete
  17. Jakoś cena nie przekonuje mnie do zakupu ani jednej, ani drugiej gąbeczki. Wole nakładać podkład palcami i takze daje mi to zadowalający efekt :)

    http://perfectly-fashionable.blogspot.com/

    ReplyDelete
  18. Nie miałam nigdy żadnego jajeczka. Podkład nakładam głownie pędzlami z Hakuro albo paluszkami.

    ReplyDelete
  19. Nie mam żadnego jajeczka :( podkład nakładam pędzlem i jak na razie wystarcza mi ten sposób aplikacji :)

    ReplyDelete
  20. Pani z Inglota mówiła, że ta gąbka niczym nie różni się od BB... Dobrze,że się nie zdecydowałam :P
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY