Clarins, Pure Melt Cleansing Gel

 Żelo-olejek Clarins trafił w moje łapki w strefie wolnocłowej na lotnisku. Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, to polecam nadrobić zaległości TUTAJ. Jak wiecie, szukałam dość intensywnie Take the Day Off Clinique, ale niestety nie udało mi się go upolować. W ogóle nie był dostępny w ich szafie.


Miła pani-pomocnica, rodem z Douglasa ("czy mogę w czymś pomóc?") przyczepiła się do mnie i nie chciała odejść. Powiedziałam jej więc czego szukam, a ta pokręciła nosem, że pierwsze słyszy i nie zna tego produktu. No cóż, mogłam tylko wzruszyć ramionami. Wtedy też postanowiła pobiec do szafy Clarinsa i powiedzieć mi, że sama używa tego produktu. 

Tak na marginesie. Zwróciłyście uwagę, że te babeczki w drogeriach wszystkiego już SAME używały? JA uwielbiam słuchać w Douglasie, gdy idziemy z Kubą poniuchać perfumy (które później kupujemy w Internecie), że te babeczki kupiły już chyba wszystkie możliwe zapachy swoim narzeczonym. Marketing marketingiem, ale no ludzie święci!

W każdym razie, w Oslo dałam się wtedy namówić, bo koniecznie, ale to koniecznie chciałam jakiś klenzing oil do demakijażu twarzy. Nie było opcji, że wyjdę stamtąd bez niego. 



Kosztował mnie (na nasze) około 80zł. Fajnie, że zaoszczędziłam, bo w Sephorze trzeba za niego dać 109zł. Co lepsze, widziałam go tylko internetowo. Być może w Waszych Sephorach jest dostępny, ale w szczecińskiej (w Kaskadzie) olejku nie uświadczycie. Tubka mieści w sobie 125ml produktu. 

Tubka jest wykonana przyjemnie dla oka i bardzo podoba mi się, jak się prezentuje na umywalce w moim domu. Nie ukrywam, że lubię, gdy kosmetyki dobrze wyglądają. 



Olejek marula, to nic innego, jak konkurent olejku arganowego. Drzewo marula rośnie w Afryce i tam też najbardziej znane są jego dobroczynne właściwości dla skóry. Owoce marula pachną bardzo przyjemnie, lekko cytrynowo. Podobnie też pachnie sam olejek. W Polsce znany jest też likier z tego owocu, Amarula.

Sam olej marula zawiera w sobie wiele witaminy E, antyoksydanty oraz kwas oleinowy. Jest więc wspaniały do codziennej pielęgnacji. Nic dziwnego, że powoli wkracza na nasz rynek. 


Żel nakładamy na suchą skórę twarzy i masujemy. Pod wpływem ciepła naszej twarzy i opuszków palców rozpuszcza się on i zmienia swoją formę w przyjemny olejek. Zapach jest delikatny i odprężający. Sam proces zmywania makijażu staje się o niebo przyjemniejszy i relaksujący. 



Tutaj to może wyglądać, jakby do końca sobie nie poradził ze zmyciem tuszu i eyelinera. Nic bardziej mylnego dziewczyny. Po tym, jak dodamy do wszystkiego wodę, zmienia się on w coś, co przypomina mleczko. I cała reszta, która została na skórze - znika. Co z resztą widzicie na ostatnim zdjęciu.



Świetnie radzi sobie z demakijażem. Zmywa dosłownie wszystko, dobrze rozpuszcza maskarę i nie pozostawia po niej śladu. Po tym, gdy już rozpuścimy wszystkie produkty, które były na naszej twarzy możemy zmyć produkt wodą, co zmieni olejek na twarzy w mleczko. O czym napisałam już wyżej. Ja bardzo lubię używać w tym celu gorącej szmatki muślinowej, którą ostatnio przeprosiłam i na nowo się zakochałam.

Produkt kompletnie mnie nie wysuszył, ładnie zmywa makijaż i bardzo go polubiłam. Nie do końca jestem przekonana, czy jest warty swojej ceny, ale kupowany "po taniości" cieszy bardziej. Przepadłam jednak, jeśli chodzi o metodę zmywania makijażu olejkami, czy balsamami. Na pewno będę szukała jeszcze innych, fajnych produktów tego typu. 

Bardzo Wam ten produkt Clarinsa polecam. Jest naprawdę ciekawy i zrobił na mnie wrażenie. Jedyny minus według mnie, to cena.


Lubicie tę formę zmywania twarzy, czy może jednak nie przepadacie za nią? Zostajecie przy płynach micelarnych?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

13 comments :

  1. dla mnie za drogi, ale może jak kiedys wygram w lotka to się wtedy zdecyduję :P

    ReplyDelete
  2. Też "uwielbiam" ten marketing:P ja sama to stosowałam , kupuję cały czas dla męża, chłopaka... masakra..

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zawsze w tym momencie mam ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy już setny raz słyszę tę samą historyjkę. Kiedyś nie wytrzymam :D

      Delete
  3. Ja na razie używam tego mydła z węglem, ale przy najbliższym zamówieniu z BU albo ZSK mam ochot na olejek hydrofilny. Butelka nie jest taka ładna, ale działa i kosztuje 12zł :D

    ReplyDelete
  4. Ja póki co zostanę przy płynie micelarnym, ale może kiedyś skuszę się na ten produkt bo markę Clarins uwielbiam więc myślę, że mogłabym polubić się z tym olejkiem ;)

    ReplyDelete
  5. Ja zmywałam przy jakiejś okazji makijaż olejkowatym preparatem nałożonym na nawilżony wacik i efekt był świetny ale nie dowiem się już nigdy jaki to był konkretnie preparat. Jak znajdziesz kiedyś tańszy odpowiednik to chętnie przetestuję :)

    ReplyDelete
  6. Może być fajnym kosmetykiem:)

    ReplyDelete
  7. Uwielbiam Clarins i jego pielęgnację , jeszcze na niczym się nie zawiodłam :)

    ReplyDelete
  8. Clarins to naprawdę klasa i jakość. Też chcę na lotnisko;).
    Wpadłam tu pierwszy raz, ale obserwuję i zostaję;).

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY