Ulubieńcy lipca

Kolejny miesiąc dumy za mną. Cieszę się, że nie odpuszczam sobie ulubieńców i z uwagą przyglądam się moim kosmetykom. Tym bardziej, że do tej pory nie zwracałam uwagi na to, gdzie ląduje moja ręka w czeluściach kosmetycznych zbiorów. To znaczy, że nie przyglądałam się specjalnie, co najchętniej używałam w danym miesiącu i co służyło mi najlepiej. Ulubieńcy to zmieniają :)



Lipiec zleciał mi dość szybko. Z resztą, jak każdy miesiąc wakacji. Szkoda, że trwają one tak krótko i człowiek niespecjalnie się nimi nacieszy. Gdy się kończą i trzeba wrócić do codzienności - dopiero się je docenia. Grunt, że jak się zda pomyślnie sesję, to cały wrzesień jest wolny ;) Także, przede mną jeszcze dwa miesiące byczenia się, ale też konkretnych planów logistycznych. Niektórzy już wiedzą, co się u mnie szykuje, a niektórzy dowiedzą się w najbliższym czasie. Powiem jedynie, że ten rok obfituje u mnie w zmiany. 

W tak gorące lato, jakie mamy obecnie, staram się używać znacznie mniej produktów do makijażu i stawiać na lekkie, rozświetlające formuły. Nie obciążam mojej cery, dzięki czemu odwdzięcza mi się ona brakiem bolesnych wyprysków na twarzy. Mimo to, że odstawiłam obecnie tabletki antykoncepcyjne i w moim organizmie panuje niezła burza hormonalna, nie narzekam na stan cery. Bolesne grudki zniknęły na dobre (odpukać). W dużej mierze zawdzięczam to... zmianie diety. Zwracam uwagę na to co jem i dzięki temu, że odstawiłam słodycze na bok, mogę się cieszyć dobrą kondycją cery.



Tak naprawdę, chciałam do ulubieńców władować znacznie więcej kosmetyków. Naprawdę, znacznie więcej. Uznałam jednak, że nie będę oszukiwać i naciągać rzeczywistości, dodając tutaj kosmetyki, które upolowałam w ostatnim tygodniu lipca, a w których szybko się zakochałam. Poddam je próbie i mam nadzieję, że znajdą się w ulubieńcach sierpnia. 

Latem przepadam za pięknymi i mocnymi kolorami na ustach i oczach. Używam podkładu, ale tylko wtedy gdy gdzieś wychodzę. I nie zaliczam do tego rundki na zakupy spożywcze do marketu. Podkład idzie w ruch przy wieczornych wyjściach z Jamesem, czy innych wypadach na miasto, w których wypadałoby wyglądać dobrze. 


Chanel, Vitalumiere Aqua, to mój najnowszy nabytek. Mam już Perfection Lumiere Velvet, ale latem chcę większego rozświetlenia. Mat mi nie po drodze.Najjaśniejszy kolor podkładu, czyli 10 Beige pasuje mi, jak ulał. Trochę się opaliłam, więc moja wiecznie biała, jak ściana szyja się nie odcina. Vitalumiere Aqua ładnie wyrównuje kolory cery i nadaje jej świetlistego blasku. Nie ma jednak mowy o "spoconym wyglądzie". To piękne rozświetlenie, które wygląda fenomenalnie latem. Długo się utrzymuje, nie uczulił mnie i nie zapchał. Ma lekką konsystencję, SPF15,  świetnie się blenduje i jest zamknięty w opakowaniu idealnym do podróży. Sporo kosztuje, ale jest wart każdej złotówki. 


Uriage, woda termalna, to rzecz niezbędna w mojej kosmetyczce. Fakt, używam jej na okrągło przez cały rok, bo świetnie mi się spisuje przy porannej i wieczornej pielęgnacji, ale nic tak nie odświeża w upały, jak ona. Przez to, że ostatnio poparzyłam się słońcem, mimo stosowania wysokiego faktora, ta woda była absolutnym wybawieniem. Nienawidzę panthenolu! Nienawidzę! W ogóle nie uśmierza bólu, tylko go potęguje. Pianka szczypie skórę i sprawia, że jest jeszcze bardziej gorąca. A woda termalna wyprowadziła mnie na prostą w momencie, w którym jeszcze nie wiedziałam, czym mam sobie pomóc. Ochładzała gorące miejsca, nawilżała i przywracała równowagę. Także... Panthenol sucks - Uriage rocks!

Sephora, eyeliner w kolorze Fancy Blue, to mój wakacyjny ulubieniec. Kocham niebieskie eyelinery! Kocham! Nieziemsko podbijają moją tęczówkę oka, a ich barwa idealnie wpasowuje się w wakacyjny klimat. Dlatego tak często po niego ostatnio sięgam. Ma swoje wady i zalety. Trzeba uważać, żeby nie nałożyć zbyt grubej warstwy, bo potrafi się odczepić od powieki i znikać z niej kawałkami. Zdarzyło mi się to dwa razy, ale nie uważałam wtedy za bardzo. Nauczyłam się jego obsługi i uwierzcie mi, jest świetny. 


Estee Lauder, Revitalizing Supreme, to krem, który w Douglasie dostała moja mama. Co zrobiłam? Wyhandlowałam go od niej :D Transakcja wymienna zadowoliła mamę, a ja mogę się cieszyć z tego kremu. Tak wiem, anti-aging. Ehe, jasne ;) O opakowaniu nic nie powiem, bo ogólnie podoba mi się wzornictwo Estee Lauder. Ważne, co jest w środku. A w środku znajduje się pięknie pachnący, konsystencją przypominający budyń, niesamowicie nawilżający krem. Mówiąc niesamowicie, mam na myśli niesamowicie. Używam go na noc, na dzień jest dla mnie zbyt treściwy. Minimalna ilość starcza mi na całą twarz. I już się biję z myślami, czy do niego wrócę, gdy mi się skończy. W końcu tani nie jest.

The Body Shop, Tea Tree Pore Minimiser, to baza pod makijaż z wyciągiem z drzewa herbacianego, zmniejszająca widoczność porów. Walczy też z nimi, jako kosmetyk. Na razie widzę minimalną różnicę w stanie cery, ale używam jej od niecałego miesiąca. Chcę się jednak skupić na niej, jako na bazie pod makijaż. Rzeczywiście, maskuje pory. Ma ciekawy, przyjemny zapach i przy nakładaniu, odświeża skórę. Satysfakcjonująco utrzymuje mat na twarzy. Mam jeszcze krem BB z tej samej serii. I powiem Wam, że mam ochotę na jeszcze więcej! 



Sally Hansen, Instant Cuticle Remover, to najlepszy produkt do usuwania skórek, jaki miałam. A miałam ich kilka. Wystarczą dosłownie sekundy, żeby poradzić sobie z zarastającymi błonkami na paznokciach i odsunięciem skórek. Nie podrażnia mi dłoni, ale nie radzę trzymać go dłużej, niż zaleca producent. I uważajcie, żeby nie dostał się do żadnej ranki. Ma wygodny dzióbek, przez który dobrze dozuje się płyn. Rewelacja!

Real Techniques, duo-fiber face brush  zestaw skunksów upolowałam w TK Maxxie. To już mój drugi zestaw z tego sklepu, w niższej cenie. Czekam na jeszcze jeden. Wtedy będę mieć cały komplet :) W każdym razie, wracając do tego pędzla. Ogólnie on i jego mniejszy brat, są moimi ulubieńcami. Mniejszy był brudny od różu, a ja uznałam, że nie chcę go pokazywać na zdjęciu, bo fuj! Ostatnio pokochałam pędzle duo-fiber i znakomicie mi się ich używa. Ten dobrze spisuje mi się do pudru oraz do rozcierania nadmiaru bronzera/różu. Jest mięciusi i przyjemniusi <3 No i świetnie wygląda!

Bourjois, Rouge Edition Velvet, Ole! Flamingo, to moja pomadka miesiąca! Kuba raz powiedział, że mu się bardzo podoba na ustach i tak ją teraz męczę, i męczę. Czego się nie robi dla własnego mężczyzny :) Oczywiście, nie robię tego wbrew sobie. Pokochałam jej kolor już kiedy kupowałam ją kilka miesięcy temu. Jakoś się z nią dotarłam i utrzymuje mi się na ustach dłużej, niż robiła to kiedyś. MAGIC! Wymaga precyzji podczas nakładania, bo usta muszą być nią obrysowane idealnie. Doszłam jednak do wprawy i powiem Wam, że warto poświęcić jej chwilę. Dostaję za nią masę komplementów. No i ładnie wybiela optycznie zęby ;)

To by było na tyle. Jestem podekscytowana nadchodzącym miesiącem, bo czeka mnie wyjazd do Gdańska na koncert Justina Timberlake'a. Radość jest przeogromna. Jestem ciekawa Waszych ulubieńców. Jaki kosmetyk pokochałyście szczególnie w lipcu? Coś nam się pokrywa? 


POPRZEDNI
NASTĘPNY

24 comments :

  1. Uwielbiam ten produkt Sally Hansen :)

    ReplyDelete
  2. Muszę się skusić na Sally Hansen ;]

    ReplyDelete
  3. Replies
    1. Ja się nie spodziewałam, że polubię żel do odsuwania skórek, ale ten naprawdę przyspiesza ten proces i wszystko idzie gładko ;)

      Delete
  4. Od dawna interesuje mnie ta seria z the body shop ale do tej pory nic nie kupiłam bo recenzje są bardzo mieszane.. Ale teraz to już chyba jestem sprzedana i muszę chociaż tą bazę wypróbować ;p A z woda z uriage to i ja się nie rozstaję! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Noooo, ja byłam zachęcona przez EssieButton. Jak ona lubi, to i ja muszę :D A baza na razie sprawdza się u mnie świetnie :)

      Delete
  5. Wodę termalną uwielbiam, reszty niestety nie znam osobiście ;(

    ReplyDelete
  6. Świetnie wygląda ten pędzel.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cały zestaw wygląda bardzo schludnie i elegancko ;)

      Delete
  7. rouge edition velvet i woda termalna uriage to również moi ulubieńcy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A tą pomadkę z Bourjois, to akurat u Ciebie wypatrzyłam ;P

      Delete
  8. Znam tylko wodę termalną Uriage. Reszty nie używałam, ale Rouge Edition Velvet mnie kusi :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie kusi jeszcze jeden kolorek, ale nie wiem, czy się zdecydować, bo podobnie wygląda matowa pomadka z Golden Rose. Jeszcze to przemyślę i podejmę decyzję gdzieś jesienią ;)

      Delete
  9. Będę czekać na pełną recenzję bazy TBS :) Mam z tej serii maseczkę i sobie chwalę, pomimo intensywnego zapachu ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślę, że w sierpniu się pojawi. To już będzie wystarczający czas, żeby poznać jej możliwości :)

      Delete
  10. Te pomadki Bourjois są niesamowite. Ja mam ten kolorek najbardziej nude i jestem zachwycona. Fajni ulubięńcy :)

    ReplyDelete
  11. sally hansen jest super :) a na pomadki z bourjois wciąż się czaję :)

    ReplyDelete
  12. nie miałam żadnego z tych kosmetyków, ale o tym produkcie z bourjois słyszałam dużo dobrego :)

    ReplyDelete
  13. Marzę o tym podkładzie Chanel :) Wodę Uriage uwielbiam i kupuję regularnie ;)

    ReplyDelete
  14. Krem EL , żel do skórek SH również bardzo lubię :)

    ReplyDelete
  15. Zainteresowałaś mnie tą pomadką Bourjois, ostatnio mam fazę na mocniejsze usta ;)

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY