Cienie Melkior - absolutny hit!



Nie pokazywałam Wam jej jeszcze tutaj na blogu, ale to jeden z tych produktów, które zostaną ze mną na stałe. Po pierwsze, ukochałam sobie formę magnetycznej palety. To genialny pomysł!

Nawet jeśli nie mam ochoty zabrać ze sobą w podróż wszystkich cieni, mogę do niej śmiało upchnąć jakieś inne, wyjęte z plastikowych opakowań, produkty. W ten sposób łatwo mieć puder, bronzer, róż i takie tam, w jednym miejscu. Genialne, prawda? Wiem, wiem... Istnieją Z-Palettes, ale... one są droższe. Z resztą, na stronie Melkiora widnieje aktualnie promocja. Dzięki niej możecie wybrać sobie 6-12-24 dowolnych cieni i dobrać sobie paletkę za darmo!

Ja Wam chcę dzisiaj przybliżyć cienie, które sobie wybrałam, i z których jestem naprawdę zadowolona. Cena za sztukę, to 17,60zł (teraz w promocji 14,98zł)



Na zdjęciach pokazałam Wam swatche wszystkich odcieni, jakie posiadam. Wybrałam sobie cienie matowe, satynowe oraz metaliczne. I tak naprawdę, najbardziej zakochałam się w tych matowych i metalicznych. Satynowe nie do końca mi pasują. Za to metaliczne są po prostu... do schrupania! Naprawdę dziewczyny, nie wiem nad czym się jeszcze zastanawiacie. Te cienie są tak boskie, że każda, absolutnie każda z Was powinna je mieć. 





Metaliczne złoto, czy brąz, wyglądają fenomenalnie na powiece. Zwłaszcza, jeśli zostaną nałożone palcem, dla wzmocnienia efektu. Są pięknie napigmentowane, cudownie się blendują. Marzenie! Tutaj polecam Brownie i Gold Metal.




Maty również przypadły mi do gustu. Kolor Ethereal jest świetny w załamanie. Bardzo lubię takie chłodne odcienie. Jednak, do mojego serca trafił cień, z którym tak naprawdę zaszalałam, bo stwierdziłam, że raz się żyje. Wild Cherry, bo o nim mowa, to cień, który według mnie, jest wart grzechu. To naprawdę coś cudownego. Nigdy nie myślałam, że się na takie coś odważę, ale czemu nie?! Jest naprawdę soczysty i pięknie wygląda na powiekach. Mogę też Wam szczerze doradzić zakup koloru Black Velvet. To najbardziej napigmentowany, czarny, matowy cień, jaki posiadam. Wystarczy go lekko dotknąć, żeby mieć go na pędzlu już wystarczającą ilość. Fenomenalnie zastępuje eyeliner, świetnie sprawdza się do kociego smokey. 

Polecam Wam je serdecznie. Naprawdę warto się im przyjrzeć. Marka zawojowała blogosferę. Głownie dlatego, że produkty nie są najdroższe, a przy okazji są po prostu genialne jakościowo. 


Ich rozświetlacz opisywałam w tym wpisie. A tutaj mogłyście zobaczyć przyjemnie mięciutki pędzel. Mają też jedną z lepszych gąbeczek do makijażu na rynku. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest jej najbliżej do beautyblendera ze wszystkich, jakie do tej pory testowałam, ale napiszę Wam o niej niedługo.
Ja zamierzam teraz przyjrzeć się ich hybrydom. Ponoć są naprawdę dobre!

Co sądzicie o tych cieniach? Są w Waszym guście?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY