Guerlain, Meteorites - czy warto je kupić oraz jak je aplikować


Meteoryty od Guerlain, to produkt kultowy. Nie będę tutaj się chyba musiała jakoś specjalnie rozwodzić nad tym tematem. 
Nie ukrywam jednak, że dawniej, gdy byłam jeszcze na pierwszym roku studiów i moja przygoda z makijażem dopiero się zaczynała, byłam przekonana, że jest to produkt przeznaczony dla starszych pań. Tak mi się właśnie kojarzył. Z kobietą w sile wieku, która wymaga od produktu tego, by jej twarz była maksymalnie błyszcząca. Dlatego omijałam Meteoryty szerokim łukiem. Nawet nigdy ich nie pomacałam w perfumerii. Taka byłam uprzedzona. 


Już nawet nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, że zapragnęłam je mieć. Oczywiście, duży wpływ na moją decyzję miał YouTube oraz to, jakie piękne opakowanie ma ten produkt. Zamknięte w srebrnym i niezwykle uroczym pudełeczku perełki, mają służyć, jako idealny puder wykończeniowy. I właściwie, muszę Wam powiedzieć, że właśnie tak można je w stu procentach określić. Są super! 

Kolor, na który się zdecydowałam, to 01 Teint Rose, który jest najjaśniejszym z gamy trzech odcieni. Swoje kupiłam jeszcze przed tym, gdy marka postanowiła odświeżyć kolory oraz opakowanie. Sprawdzając przed chwilą ich cenę na stronie Sephory, wpadłam w małe osłupienie. Bowiem, teraz trzeba za nie zapłacić 275zł. Ja jestem przekonana, ze zapłaciłam za nie znacznie mniej. Nie mówiąc już o tym, że na pewno skorzystałam z jakiejś dodatkowej zniżki. Nie mniej jednak, teraz dostaniecie je w trzech kolorach: 02 Clair, 03 Medium oraz 04 Dore. 


Perełki te mają za zadanie pokryć makijaż woalem rozświetlenia. Nie używałabym ich jednak, jako pudru utrwalającego makijaż. W tej kwestii kompletnie się nie sprawdzają. Jednak, użyte na wykonany już pełny makijaż, nadają skórze niesamowitego blasku i nadają cerze naturalności. Dla mnie, to taki trochę popularny program do obróbki zdjęć, zamknięty pod postacią pudru. 

W środku znajduje się pięć kolorów perełek. Trzy z nich są totalnie matowe i mają za zadanie neutralizować niedoskonałości cery. Znajdziemy je w kolorze zielonym,  różowym oraz fioletowym. Szampański i perłowy odcień beżu, to kolory które jako jedyne mają w sobie drobinki rozświetlające. Na pozór mogą się one wydawać odrobinę za duże, ale na twarzy kompletnie ich nie widać. Nie wiem, jaka magia w tej kwestii się dzieje, ale nie widzę chamskiego brokatu na twarzy, tylko delikatne i subtelne iskierki rozpraszające światło. Cera po prostu promienieje. 


Nakładam je zazwyczaj przy użyciu pędzla typu flat top lub innego, przeznaczonego do aplikacji pudru, a który ma mnóstwo miękkiego włosia. To one najlepiej "zbierają" ten produkt z opakowania i dają najlepszy efekt podczas wykończenia makijażu. Następnie wciskam je w skórę twarzy, po czym omiatam całą twarz delikatnymi kulistymi ruchami. Ten sposób pozwala mi na uzyskanie najlepszego efektu i przy okazji pozbycie się co większych drobinek. 

Fiołkowy zapach jest tutaj kwestią indywidualną. Wiem, że ma on swoje zwolenniczki, ale są też dziewczyny, które nie są w stanie go przeżyć. Ja jednak nie narzekam, bardzo mi się ten zapach podoba. Sam produkt, mam wrażenie, że przenosi mnie odrobinę w dawne czasy. Kojarzy mi się z kobietami, które nosiły obcisłe sukienki, podkreślały swoją kobiecość i malowały się przy swojej toaletce, a ich perfumy były wyposażone w pompkę. Najzwyczajniej w świecie, uważam ten produkt za wyszukany i bardzo elegancki. 


A Wy? co sądzicie o słynnych Meteorytach? Zakochałyście się w nich?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY