Najnowsze pomadki Make Up For Ever, Artist Rouge


Moje pomadkowe zbiory zamiast się pomniejszać, to tylko się powiększają... Miał być detoks, wyszło, jak zawsze...



Nie ma tego złego jednak. Inaczej przecież nie byłabym w stanie pokazać Wam nowości w perfumeriach i nie mogłabym Wam szczerze poradzić: warto, czy nie?

Dzisiaj w takim razie przemilczmy wspólnie moje uzależnienie od kosmetyków i skupmy się na tym, co tutaj najważniejsze, czyli na najnowszych pomadkach Make Up  For Ever. Totalna zmiana w wyglądzie opakowania i cale mnóstwo pięknych kolorów, wśród których trudno znaleźć tylko jeden, który powinien wrócić z nami do domu.

Najnowsza seria Artist Rouge dzieli się na wersję Matte oraz wersję Creme.  Która jest lepsza? No! Strzelajcie! Jestem ciekawa, czy zgadniecie, która wpadła mi w oko bardziej.


Sama się temu dziwię, ale w tym sezonie stało się coś niemożliwego. Ja, miłośniczka trwałych i matowych formuł, najlepiej zastygajacych, zakochałam się w nawilżających i błyszczących pomadkach. Być może, dzieje się tak dlatego, że producenci fenomenalnie spisali się podczas tworzenia jesiennych nowości. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że nie miał na to wpływu powrót do jesiennych czerwieni i fioletów oraz zwyczajna tęsknota za takimi kolorami na ustach.

Mam dwa kolory, po jednym w dwóch wykończeniach dostępnych w serii 34 odcieni. Kremowe wykończenie zaszczyciło mnie w kolorze Rouge Scene C405 , czyli przepięknej, krwistej czerwieni. Jest bardzo kobiecy, z wyraźnymi niebieskimi tonami, dzięki czemu zachwycająco odświeża cerę, podbija kolor niebieskiej tęczówki oraz wybiela optycznie zęby.  Jest odważny, ale to jeden z tych odcieni, które robią mocne wrażenie i właściwie nie trzeba się przy nich napracować nad resztą makijażu. Wystarczą intensywne usta.


Orange Coquelicot M301, to już kolor cieplejszego różu. Bardzo dziewczęcego i intensywnego. W pewien sposób neonowego, bijącego po oczach, ale przy okazji stonowanego, przygaszonego. Ciekawe połączenie. Mimo matowego wykończenia, jest satynowa i gładko sunie po ustach podczas nakładania. Każda ze wspomnianych przeze mnie szminek, kosztuje 115zł i jest dostępna w perfumerii Sephora.

O dziwo, ich formuła w obu przypadkach jest bardzo komfortowa i długotrwała. Jestem zaskoczona, bo z reguły tylko maty mogły poszczycić się takim osiągnięciem. Nie tym razem. Make Up For Ever zadbało o to, żeby miłośniczki któregokolwiek z wykończeń, mogły cieszyć się porządnym makijażem ust przez długi czas. Producent mówi o nawet ośmiu godzinach trwałości. Tutaj się nie zgodzę, ale intensywny pigment oraz blask utrzymują się nienaruszone przed kilka godzin. Bomba!

Skuwki są matowe i gładkie, wygodnie leżą w ręce. Na szczycie wytłoczone zostało logo marki. Otwieranie i zamykanie kosmetyku w żaden sposób nie sprawia problemów. Przy okazji będąc na tyle bezpieczne, by nie pozwolić szmince otworzyć się samoistnie w torebce. Satynowa czerń skrywa w sobie elementy skuwki w środku. Kolorem przypominają zmatowiony kawałek metalu. Industrialny i surowy, z wytłoczonym napisem Make Up For Ever. Bardzo mi się taki styl podoba.

Zwróćcie uwagę na dziwaczne zakończenie sztyftów. Specjalnie ścięte szminki mają "zapamiętywać" kształt ust użytkowniczki i pozwalać na swobodne wyrysowanie idealnego kształtu warg. Czy tak jest? Po części tak. Na pewno łatwiej jest takim ostro ściętym końcem wyrysować kontury, zwłaszcza łuku kupidyna. Jednak, nie nabierałabym się na zapewnienia producenta w tym temacie. Szminka wcale nie będzie idealnie wyprofilowana przez cały czas używania. Konturówka jest rzeczą bardzo potrzebną.

Poczytajcie też o:

Podsumowując, muszę Wam powiedzieć, że naprawdę mnie te nowości zaskoczyły.  Jestem jednak zdecydowanie większą fanką wykończenia Creme. Mat tym razem nie do końca mi się podoba. Chyba tej jesieni wolę błyszczące formuły.

A jak Wam podobają się oba kolory? Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach!


POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY