Pomadki Kylie Cosmetics - czy warto?



Produkt jest wart tyle, ile jesteś w stanie za niego zapłacić. Dlatego właśnie cena produktów zagranicznych, sygnowanych nazwiskiem gwiazd, czy celebrytów rośnie wprost proporcjonalnie do ilości informacji dostępnych na temat tej osoby w mediach. Im ciekawsze nazwisko, tym wyższa cena. Prawda stara, jak świat. 

O tym, że znani i bogaci lubują się w procesie dywersyfikacji wiadomo nie od dziś. I chwała im za to, należą się nawet pokłony. Dlaczego? Głównie dlatego, że znakomicie zdają sobie oni sprawę z faktu, że nic nie trwa wiecznie, nawet ich sława. I właśnie w tym momencie, gdy uroda przeminie, a popularność zmaleje, na ratunek budżetowi przyjdą mniejsze lub większe biznesy. 

Sprzedaż własnego wizerunku kiedyś się przeje. Przyjdzie taki czas, że nie będzie już czego wymyślać i czym przyciągać uwagę. Warto zainwestować w firmę, która będzie przynosić dochody długofalowo. 

Znakomitym posunięciem ze strony Kylie Jenner było podjęcie próby wejścia na rynek kosmetyczny. Z perspektywy "marketingowca" uważam, że jest to naprawdę wyśmienity przykład tego, jak sprawić, że plotki dadzą na sobie zarobić. Wszyscy znamy "tajemnicę" jej ponętnych i coraz większych ust. Magia chirurgii plastycznej okraszona dobrą konturówką znakomicie napędzała tabloidy do publikacji o najmłodszej z klanu. 

Marka, którą założyła, a która nosi nazwę Kylie Cosmetics specjalizuje się głównie w produkowaniu produktów do ust. Na Snapie właścicielki marki nie raz znalazły się jednak informacje, że do linii wprowadzone zostaną również kosmetyki do całego makijażu twarzy. Ta kura znosi złote jajka, a skoro jest popyt, to szkoda by było nie wykorzystać tej dobrej passy. W końcu, produkty do oczu już się znalazły, czekam na resztę. 

W szeregach marki znajdują się: mocno napigmentowane błyszczyki, pomadki metaliczne oraz tak zwane Lip Kity, które zawierają w sobie matowe pomadki oraz specjalnie dedykowane im konturówki. 

Ja w swoim zakupie zdecydowałam się na trzy produkty. Był to przede wszystkim Lip Kit w kolorze Koko K, pojedyncza pomadka w odcieniu Mary Jo K oraz błyszczyk So Cute. Jak się później okazało, dostałam zły odcień i zamiast Koko K przyleciała do mnie Posie K. Nic straconego, dzisiaj pokażę Wam wszystkie trzy odcienie matowych pomadek, jakie posiadam :)

Historia Lip Kitu Koko K jest długa i zawiła, jednak postaram się Wam ją streścić w kilku słowach. Przede wszystkim, zamawiając opakowanie zawierające pomadkę oraz konturówkę, nie spodziewałam się, że mogę zostać omyłkowo "oszukana". Na pomadce normalnie widnieje naklejka z napisem Koko K, ale po przejrzeniu "całego" Internetu, porównaniu kolorów na różnych typach urody, doszłam do wniosku, że zostałam posiadaczką koloru Posie K. I dam sobie za to rękę uciąć. W przeciwieństwie do bohatera pewnego polskiego filmu, nie stracę tej ręki. Sprawa jest już wyjaśniona z serwisem konsumenta, paczka do mnie szybko dotarła i mam teraz oba odcienie. Prawidłowe. 


/Posie K/

W każdym razie, Lip Kit kosztuje 29$ i dostajemy w zamian genialnie sunącą po ustach konturówkę, której naturalna i ciepła barwa różu sprawia, że pięknie można nią sobie powiększyć usta.  Jest neutralna i bardzo dziewczęca. Lubię ją nosić samodzielnie, bez warstwy matowej pomadki. Dzięki czemu osiągam idealny efekt na co dzień. To taki typowy kolor "my lips but better". Nie jestem w stanie porównać jej do żadnej innej konturówki dostępnej na rynku. Czegoś tak masełkowatego nie zaznałam jeszcze nigdy. Przyzwoicie się trzyma i naprawdę ją polubiłam. 

/Posie K/


/Koko K/

Matowa pomadka jest jedną z przyjemniejszych formuł dostępnych na rynku. Zaopatrzona w sprężysty aplikator pomaga dokładnie wyrysować usta i nie sprawia problemów. Jest mocno napigmentowana i jedna aplikacja w zupełności wystarcza by równomiernie, i bez prześwitów pokryć całe usta. Jej barwa, to lekko jagodowy róż zmieszany z odcieniami nazywanymi mauve (w przypadku Posie), czyli fiołkoworóżowym pigmentem oraz pudrowy, cielisty róż (w przypadku Koko). Jest bardzo komfortowa na ustach, praktycznie jej nie czuć i wytrzymuje na nich bardzo, naprawdę bardzo długo. Jestem zaskoczona, że potrafi wytrzymać jeden do dwóch posiłków. Zjada się tylko w kąciakach i robi to dyskretnie. Jej trwałość mnie zaskoczyła, bardzo pozytywnie. Oczywiście wysusza usta, jak każda matowa formuła, ale robi to znacznie mniej inwazyjnie, niż jej koleżanki po fachu. Bałam się zakochać w tych pomadkach, ale niestety tak się stało - są genialne! 

                                                                                   /Mary Jo K/

Kolor Mary Jo K (17$), który został nazwany na cześć babci Kylie Jenner, to intensywna i bardzo kobieca czerwień. Barwa ta idealnie wpisuje się w moje gusta. Czerwień jest mocna, z niebieskimi tonami, które wybielają zęby, skórę oraz podbijają kolor mojej tęczówki. Dodaje seksapilu i pewności siebie. Pozycja obowiązkowa w kosmetyczce każdej maniaczki czerwonych szminek. Ale wiecie co? Tylko ze względu na kolor. Formuła tutaj różni się od Posie K i Koko K. Jest jakby, gorsza, po prostu. Znacząco wpływa na trwałość pomadki, która robi się skorupką i jest wyczuwalna na wargach. Nawet odpada w małych płatkach w tej wewnętrznej części ust. Polecam więc używać naprawdę cieniutką warstwę i kontrolować podczas noszenia. Jednakże, ja jestem zawiedziona formułą. Kolor super, ale reszta meeh. 


Na sam koniec zostawiłam błyszczyk w odcieniu So Cute (15$), którego zakupu trochę żałuję. Nie ze względu na formułę, ponieważ ta jest naprawdę genialna. Błyszczyk ma tak mocny pigment, że wystarczy tylko jedna aplikacja by pokryć nim całe wargi. Co lepsze, kompletnie się nie klei. Naprawdę, nie ma z nim mowy o tych obrzydliwych ciągnących się z wargi do wargi błyszczykowych sklejeniach, które przywołują na myśl problemy ze ślinotokiem. Żałuję troszkę, że zdecydowałam się właśnie na ten kolor. Jest bardzo beżowy i jasny, przez co mam wrażenie, że wyglądam trochę, jakbym nie miała ust. W przyszłości na pewno zdecyduję się na kolor Literally, ale teraz moim sposobem na ten kosmetyk jest po prostu używanie mniejszej ilości produktu i odpowiednie blendowanie koloru na ustach, dzięki czemu uzyskuję satysfakcjonujący mnie efekt. Formuła jest bardzo przyjemna dla ust, wręcz nawilżająca. To idealny kosmetyk dla dziewczyn, które chcą podkreślić swój uśmiech, ale mają problem z suchymi skórkami. 


O moich innych ulubieńcach możecie poczytać tutaj:
> Najlepsza czerwona pomadka z drogerii! 
Pomadki Laura Mercier, Velour Lovers 
TOP 5 pomadek marki MAC

To kolejny dzień z serii #LOVEYOURLIPSWEEK
Dzisiaj odsyłam Was też do dziewczyn!

Co powiecie o tych produktach? Macie ochotę na swoje własne pomadki od Kylie Jenner? Czy nie ulegacie tej modzie? 


POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY