NIE-DZIENNIK #3: O braku czasu na życie, czytaniu książek oraz o tym, jak ciężko jest być szczęśliwą


Przyszła pora na kolejny nie-dziennik, którym mam nadzieję, że uda mi się zrobić bardzo ważną rzecz, mianowicie wrócić do regularnego pisania. Trzy lifestylowe posty już za mną, więc siedząc teraz i pisząc dla Was ten wpis, mam w głowie do zrealizowania plan na to, aby napisać jeszcze kilka, które opublikuję w tygodniu. Życzcie mi powodzenia! 

Brak czasu

Nie mam ostatnio na nic czasu. Wdrożyłam w życie projekt pod tytułem "zrobię teraz, to co odłożyłam na jutro" i na razie jakoś mi powoli idzie. I bardzo mocno liczę na to, że uda mi się wyjść na prostą ze wszystkim. Zaplanowałam sobie na nowo wszystkie moje obowiązki i wzięłam nawet pod uwagę moje pasje, czas dla siebie i przyjaciół. Wiem, że papier przyjmie wszystko, ale głęboko wierzę, że gdy powiem coś na głos albo napiszę na papierze, to jakby już trafia do wszech świata i on robi, co ma robić. 

Czy Wy też nie narzekacie na nadmiar wolnego czasu? Czy Wy też macie problem z tym, że dorosłe życie uderza w twarz na tyle mocno, że okazuje się, że zwykłe życie, wydaje się być schematem praca-dom-praca-dom-weekend-praca-dom-praca-dom-weekend? 

Książki 

To wiąże się z poprzednim punktem - czyli brakiem czasu. Ale że pozbyłam się ostatnio z głowy wielkiego ciężaru "niezałatwionej sprawy", która się za mną ciągnęła, a ja stosowałam taktykę "każdy problem można przespać", to i nie potrafiłam się stuprocentowo zrelaksować. Pamiętacie, jak jakiś czas temu totalnie się rozchorowałam? Pamiętacie na pewno. Wciąż dochodzę do siebie, wciąż mam odrobinę zmieniony głos, wciąż nie czuję się idealnie, a moje głupie zachowanie odnośnie zdrowia, odbija mi się teraz czkawką. W związku z tym, że wiele (naprawdę WIELE) zależy w moim życiu od stresu, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i w końcu zabrać się za niezałatwione sprawy. Sukcesywnie skreślam z listy wszelkie pierdoły. I jakoś tak... czuję, że za chwilę będę mieć czas na same fajne rzeczy! 

Takie jak na przykład leniwe wieczory z książką w ręku. Ostatnio czytam Magiczne Lata, Roberta McCammona, które mnie wciągnęły i mam nadzieję, że pozostaną tak dobre do samego końca. Gdy tylko skończę tę książkę, sięgam po Labirynt Duchów, Carlosa Ruiza Zafona, na który bardzo długo czekałam i w końcu mam okazję gościć na półce. Wciąż krąży mi po głowie zakup Kindla i - to nieuniknione, kupię go jeszcze w tym roku. Czekam jednak z niecierpliwością na promocję w niemieckim Amazonie, bo nie ukrywam, że fajnie by było wydać mniej niż więcej. I liczę też, że dzięki temu będę więcej czytać. Zaniedbałam tę dziedzinę, a w sumie nie wiem dlaczego tak naprawdę. Bo czytać lubię. Nie lubię za to, gdy książka zajmuje mi pół torebki, obciąża mnie dodatkowo i jest nieporęczna w podróży. Z Kindlem tego problemu nie ma. Na szczęście już postanowione! Zakupy będą ;) 

Szczęście 

Ten temat, to obserwacja doświadczeń moich i moich bliskich, czy dalszych znajomych. Od jakiegoś czasu, poprzestawiało mi się w głowie. Nie wiem, może dorosłam, może w końcu zrozumiałam pewne rzeczy. Może fakt, że mogę teraz liczyć tylko na siebie (w sensie bycia dorosłym człowiekiem,w pełni odpowiedzialnym za siebie), sprawiło że mam trochę inne spojrzenie na życie. Do pewnego czasu każdą moją życiową decyzję podejmowałam, bo chciałam uszczęśliwić tymi decyzjami innych, a nie siebie. Robiłam coś dla swojego ówczesnego chłopaka, robiłam coś dla przyjaciół, dla rodziców, byłam z kimś, bo nie chciałam mu robić przykrości, nie byłam z kimś, bo nie chcieli tego rodzice. Podejmowała decyzje przez pryzmat tego, co pomyślą inni i czy będą z tego zadowoleni. Dotarło do mnie jednak, że to MOJE ŻYCIE i NIKT go za mnie nie przeżyje. Wszelkie moje decyzje, mają uszczęśliwić mnie przede wszystkim. To ja mam być dla siebie najważniejsza. Taki wiecie, zdrowy egoizm. Bo inni stawiają na pierwszym miejscu siebie i swoje związki/pasje/obowiązki. Dlaczego więc dla mnie ma być ten schemat inny i mam lądować na drugim miejscu? No właśnie! I chciałabym, żebyście i Wy o tym pamiętały. Być może już to wiecie, a być może jesteście teraz na takim etapie życia jak ja, macie teraz rok "realizing stuff" i dopiero dociera do Was kilka wiadomości, które wysyła dorosłość. 

Jakoś dobrze mi idzie pisanie tych nie-dzienników ostatnio. Jestem aż w szoku! Teraz jeszcze niech mi idzie dobrze pisanie w tygodniu ;) Wszystko jest na dobrej drodze, żeby tak było i - jeśli w ogóle lubicie mnie czytać, to trzymajcie kciuki, żebym się wyrabiała.

Udanego tygodnia! 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY