L'Oreal Paradise Extatic Mascara oraz Brow Pomade


W zeszłym tygodniu wrzucałam Wam na InstaStories informację, że otrzymałam przesyłkę PR od marki L'Oreal i planuję pokazać Wam na blogu moje pierwsze wrażenie odnośnie całej zawartości. 
W uroczej, różowej przesyłce otrzymałam pomadę do brwi Paradise Extatic Brow Pomade oraz maskarę Paradise Extatic Mascara. 

Osobiście nie wyobrażam sobie udanego i kompletnego makijażu bez tuszu do rzęs. Wiem, że istnieją na świecie kobiety, które nie lubią maskary i zwyczajnie jej nie używają. Ja jednak uważam, że jest to jeden z elementów koniecznych. Nawet w dni, w które kompletnie się nie maluję i daję odpocząć mojej skórze, przed wyjściem z domu zawsze robię sobie rzęsy i brwi. Oczywiście, jestem w stanie wyjść z domu kompletnie bez makijażu, ale uważam, że nałożenie choćby odrobiny tuszu do rzęs, jak i umalowanie brwi sprawia, że wyglądamy lepiej. 



Do gustu przypadł mi design obu produktów. Wiecie bardzo dobrze, że jestem fanką różowego złota (kto nie jest?) i uważam, że pięknie wygląda na blogowych zdjęciach. Mascara ma bardzo wygodną szczoteczkę, która stworzona została z normalnego włosia. Nie mam jakichś specjalnych preferencji odnośnie szczoteczek. Sprawdzają się u mnie zarówno te silikonowe, jak i te normalne. Ta tutaj jest niezwykle miękka i nie drażni powieki podczas aplikacji.  Doskonale rozczesuje włoski i dodaje im objętości. Pogrubia i wydłuża rzęsy, z czym się w stu procentach zgodzę. Dodatek olejku rycynowego przy regularnym stosowaniu, ma pozytywnie wpłynąć na kondycję naszych rzęs. Maskara pozwala się swobodnie stopniować, nie tworząc przy okazji efektu pajęczych nóżek. I bardzo łatwo się zmywa! Na szczęście nie robi z tego tytułu specjalnych problemów, więc im mniej tarcia oka podczas demakijażu, tym lepiej.


Wady? Cena. To zdecydowanie czynnik, który od tego produktu stanowczo odstrasza. Za Paradise Extatic Maskara trzeba zapłacić ponad 60zł w cenie regularnej. Nie ukrywam, że uważam to za dość wysoką cenę, jak na półkę drogeryjną. Podobno też bardzo szybko wysycha i robi się grudkowaty. Tego jednak jeszcze nie wiem i nie jestem w stanie wybiec w przyszłość by to sprawdzić. Na ten moment jest naprawdę super. 





Drugi produkt, to pomada do brwi zamknięta w finezyjnym opakowaniu, również rose gold. Pod nakrętką kryje się produkt kremowy, choć nie o takiej konsystencji, jakiej się spodziewałam. Jest on bowiem odrobinę suchy, choć przez ten fakt łatwiejszy w aplikacji. Trudno byłoby nim sobie zrobić krzywdę, to na pewno. Odcień 103 Chatain ma w sobie troszeczkę ciepłych tonów, które dobrze komponują się z moim kolorem cery, jak i włosów. Dołączony pędzelek pozwala na swobodną aplikację produktu, choć nie ukrywam, że ja nie zostałam jego fanką. Zdecydowanie lepiej używa mi się moich własnych pędzli, przeznaczonych do malowania brwi. Czy jednak zdradzę moje ukochane kredki do brwi na rzecz tego kosmetyku? Nie. Po prostu mam aktualnie fazę, w której kocham szybkość aplikacji dzięki kredce do brwi, jej poręczność i efekt, który uzyskuję. Pomada jest ok, ale w momencie, w którym decyduję się na naprawdę dramatyczny, wręcz instagramowy makijaż.  

Podoba się Wam efekt przed i po? Dajcie mi koniecznie znać, czy macie już te produkty w swoich zbiorach kosmetycznych i czy je lubicie. Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania na temat tej maskary :) 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY