Charlotte Tilbury, Filmstar Bronze & Glow


Nie powiem, ile czasu zajęło mi napisanie tej recenzji, ale niech podsumuje mnie termin zakupu tego kosmetyku. Jego pierwsze użycie przypada na mniej więcej marzec tego roku. Mogę więc śmiało powiedzieć, że wiem o nim już niemal wszystko i moja opinia jest recenzją z krwi i kości. Dlatego dzisiaj nastał ten dzień i zajmiemy się moim najdroższym kosmetykiem w zbiorach (i równocześnie jednym z moich top of the top), Charlotte Tilbury Filmstar Bronze & Glow Face Sculpt Highlight Contour Palette. 


Jego złote opakowanie jest po prostu prześliczne. Nie dość, że marka stawia na detale (zarówno kartonikowe opakowanie jest dopracowane w każdym szczególe, jak i np. na lusterku widnieje mała gwiazdka). Przyozdobione złotymi promieniami, skrywa w sobie dwa produkty do makijażu twarzy. Pięknie wytłoczone pudry dają nieskazitelny efekt. Szampański, odrobinę brzoskwiniowy, lekko beżowy rozświetlacz daje piękny blask, który nazwać można połyskiem. To zdecydowanie kosmetyk skierowany do tych z Was, które lubią stawiać na naturalnie wyglądającą skórę. Jest zaskakujący, bardzo elegancki i subtelny, ale równocześnie daje zauważalny efekt.

Strona z bronzerem, to ideał dla takich bladziochów, jak ja. Ma w sobie odpowiednią ilość ciepłych i chłodnych pigmentów, dzięki czemu zarówno lekko opala, jak i konturuje. Nie wygląda brudno na skórze, dodaje jej blasku i koloru. Tak, jak rozświetlacz, ma trochę drobinek, których nie widać bezpośrednio na twarzy, a które to równocześnie dają bardzo zdrowo wyglądający efekt. 


Lubię używać tego produktu również do makijażu oczu, zwłaszcza gdy nie chce mi się za bardzo starać. Wtedy makijaż jest pięknie spójny i nie ma prawa źle wyglądać. Bronzer ląduje w załamaniu powieki, rozświetlacz na ruchomą powiekę oraz w wewnętrzny kącik, a ja przy minimum pracy i wysiłku, wyglądam naprawdę świetnie (nieskromnie mówiąc :D ). Nie ukrywam też, że uważam go za swój ulubieniec w kwestii makijażu twarzy. Sięgam po niego praktycznie ciągle, czasami zmieniając go na przelotne romanse, po których szybko wracam. Jest niespotykanie wydajny. Mam go już blisko rok, a wciąż nie widzę w nim dna (i tfu, tfu, mam nadzieję, że jeszcze długo go nie zobaczę). 

Jest tylko jedna wada tego kosmetyku. Jego zawrotna cena - 49 funtów. Nie jest trudno sobie policzyć, że w Polsce produkt ten będzie kosztować około 300-350zł. To sporo, jak na jeden kosmetyk, choć powiem szczerze, że nie żałuję żadnej wydanej na niego złotówki. Tak, jest drogi, ale kupujemy tutaj coś więcej, niż tylko świetnej jakości produkt, z którego - gwarantuję - będziecie zadowolone każdego dnia. To również ukłon w kierunku próżnej strony kobiecej duszy, tej która chce pławić się w złotym luksusie, chce sobie kupić produkt, którego używają największe nazwiska na świecie. I chce wyglądać, jak błyszcząca bogini z wybiegów Victoria's Secret. 

na policzkach duo od CT

Charlotte Tilbury, to marka, na którą chrapkę ma chyba każda kobieta na świecie. Ideą stojącą za tymi kosmetykami jest przede wszystkim podkreślanie urody - nigdy "przebieranie się" przy użyciu makijażu. Focus na skórę i luksus bijący nie tylko z opakowań, ale też na twarzy modelek, które noszą makijaż CT jest zniewalający. 

Podobno - bo to nie jest jeszcze potwierdzone info - marka pojawi się w przyszłym roku w Polsce. Nie ekscytujcie się tym jeszcze za mocno, PR Manager Sephora Polska jeszcze nie powiedział, że to pewne na 100%. Nie mniej, CT pojawiła się w tym roku w Sephorze hiszpańskiej oraz niemieckiej. Można więc śmiało przypuszczać, że Polska może być jedną z kolejnych destynacji. 


W swoich zbiorach mam jeszcze jeden produkt od Charlotte i jest to kultowy już odcień szminki, czyli Pillowtalk. Z chęcią napiszę Wam o niej trochę więcej przy kolejnej okazji. 

Dajcie znać, czy czekacie na pojawienie się CT w Polsce! Macie jakieś kosmetyki tej marki? 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY