Kto tak, jak ja drży na myśl o tym, że sezon grzewczy mam już pełną parą? I mimo że w domu panuje przyjemne ciepełko, moja skóra nie lubi się z tą porą roku. Staram się włączać do pielęgnacji trochę więcej produktów z bogatą formułą. Zasadę "lekka konsystencja - dobre działanie" wprowadzam zarówno w pielęgnację ciała, jak i twarzy. Dziś jednak chciałabym Wam opowiedzieć o tym, jak dbam o swoją skórę pod prysznicem i zaraz po nim.
O marce Clochee już u mnie słyszeliście. Pisałam o kilku produktach do pielęgnacji twarzy, które miałam okazję testować
we wpisie tutaj. Już wtedy wiedziałam, że będę chciała sprawdzić jeszcze kilka produktów tego producenta. Tym razem padło jednak na jeden z zestawów świątecznych. W asortymencie dostaniecie trzy warianty: do oczyszczania twarzy
Facial Cleansing Set(89zł), w którym znalazł się relaksujący płyn micelarny oraz łagodzący tonik antyoksydacyjny; do nawilżania twarzy
Facial Skin Care (199zł), w którym znalazło się serum odżywczo-odmładzające oraz krem przeciwzmarszczkowy na dzień. I mamy też zestaw do pielęgnacji ciała Body Care Set [109zł], gwiazda dzisiejszego wpisu, w którym znalazł się orzeźwiający olejek do mycia ciała oraz lekki balsam nawilżający. Każdy z tych zestawów skrywa w sobie dwa uzupełniające się nawzajem kosmetyki, które zapakowano w prezentowy kartonik. Co więcej, sam zestaw naprawdę się opłaca, bo jak możecie się domyślać, cena jest promocyjna i dwa kosmetyki kupione oddzielnie wyniosłyby nas więcej.
Zestaw Clochee, Body Care Set
W zestawie
Clochee, Body Care Set znajdziecie balsam oraz olejek pod prysznic. W niebieskim kartoniku, który solidnie zabezpiecza oba produkty, skryto tajemnicę idealnie gładkiej skóry. Orzeźwiający olejek do mycia ciała stał się w tym roku moim ulubieńcem. Z resztą, nie tylko moim. Po szybkim przejrzeniu czeluści Internetu, znalazłam całe mnóstwo pozytywnych opinii pod jego adresem. I wcale mnie to nie dziwi. Olejek delikatnie oczyszcza skórę, przy okazji ją pielęgnując. W składzie znajdziemy między innymi ekstrakt z pomarańczy, winogron oraz ogórka. Za odpowiednie nawilżenie odpowiadają również dwa oleje - sezamowy oraz ze słodkich migdałów. Najbardziej jednak podoba mi się w nim jego zapach. Kocham Earl Grey i powiem szczerze, że mogłabym mieć takie perfumy. Nosiłabym je chyba codziennie!
Lekki balsam nawilżający, o zapachu pomarańczy i chili, to hit! Jego zapach długo utrzymuje się na skórze, a lekka konsystencja wchłania się w mgnieniu oka. Formuła jest przyjemna i dostarcza umiarkowanego nawilżenia - takiego w sam raz na aktualne potrzeby mojej skóry. W składzie znajdziemy również olej ze słodkich migdałów oraz kompleks kwasów tłuszczowych omega 3,6,9. Te ostatnie odpowiadają za intensywną regenerację skóry, tak potrzebną, gdy za oknem zima. To już drugie opakowanie w moich zbiorach. Co prawda, jeszcze nie skończyłam pierwszego, ale jestem już na dobrej drodze, żeby niebawem się to stało. Sam produkt jest dla mnie wielofunkcyjny. Nie przepadam za tłustymi kremami do rąk, dlatego używam tego kosmetyku również w tej formie. Stoi sobie u mnie przy umywalce w łazience i za każdym razem, gdy myję ręce, staram się pamiętać też o tym, żeby wmasować choćby jedną pompkę w skórę dłoni.
Oba produkty wyposażone zostały w pompkę, co uważam za najrozsądniejszą decyzję w tej kwestii. Nie lubię babrać się w słoiczkach balsamów i taka forma odpowiada mi najbardziej. Jest higienicznie, ale przy okazji bardzo praktycznie.
Cieszę się, że udało mi się trafić na te dwa produkty. Podejrzewam, że gdyby nie to, wciąż szukałabym ideału na zimowe wieczory. Jeśli się zastanawiacie, gdzie dostaniecie produkty Clochee – podpowiadam! Punkty stacjonarne możecie odwiedzić w Szczecinie (ul. Ks. Bogusława X 10/2) oraz w SPA w Warszawie (ul. Nowolipki 13). I jeszcze w sklepie online.
A jak Wy dbacie o swoje ciało o tej porze roku?
No comments :
Post a Comment
Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.