Tarte Amazonian Butter Lipstick w kolorze Watermelon




Zdaję sobie sprawę, że to trochę nie w porządku pisać o kosmetykach, które nie są łatwo dostępne w Polsce. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli się czegoś bardzo mocno chce, to zawsze znajdzie się sposób. Dlatego z góry przepraszam, jeśli ktoś po przeczytaniu tego posta "zachoruje" na pomadkę Tarte.

Może najpierw pokrótce opowiem co, jak i dlaczego. 
Na kosmetyki Tarte zachorowałam po filmikach EssieButton. Chyba nie będę mówić po raz setny, że nadawałabym się na jej stalkera :) Kupiłam już kilka kosmetyków "z polecenia" Estee i z każdego jestem zadowolona. Dlatego śliniłam się do monitora, gdy widziałam pokaźną kolekcję (prawie) wszystkich odcieni róży u Essie, właśnie tej marki. 

Tak naprawdę, na samym początku chciałam tylko róż. Potem zaczęłam wzdychać do mineralnego podkładu (jeszcze kiedyś trafi w moje ręce :)). Gdy trafiła mi się okazja, by zrobić małe zamówienie w amerykańskiej Sephorze, oczywiście oszalałam z radości. 

Sporo się naszukałam swatchy mineralnego podkładu, ale uznałam ostatecznie, że nie będę kupować go w ciemno. Nie dość, że do najtańszych nie należy, to jeszcze nie byłam do końca pewna, jaki kolor będzie mi odpowiadał. Teraz oczywiście trochę sobie pluję w brodę, bo "a może bym trafiła?".

Skończyło się na zamówieniu różu do policzków, w kolorze Tipsy (jego recenzja jeszcze pojawi się na blogu), pomadce w kolorze Watermelon, o której właśnie czytacie oraz toniku Boscia. Moje amerykańskie zakupy możecie zobaczyć tutaj KLIK KLIK KLIK



Marka Tarte może pochwalić się znaczkiem Cruelty Free, który oznacza, że na żadnym z etapów przygotowywania kosmetyku, nie był on testowany na zwierzętach. Bardzo mi się to podoba! Nie jestem może osobą, która nagle wyrzuci połowę swojej kosmetyczki albo zaprzestanie kupowania swoich ulubionych kosmetyków, z powodu testów na zwierzętach, ale nie ukrywam, że taki znaczek sprawia, że na pewno chętniej wydam swoje pieniądze na kosmetyk. 

Marka jest stosunkowo młoda, ponieważ zaistniała na rynku w roku 1999. Jej założycielką jest Maureen Kelly, która zapowiedziała, że kosmetyki jej marki mają bazować na naturalnych oraz ekologicznych składnikach. Na każdym z opakowań widnieje lista, która wyraźnie mówi nam, że w kosmetyku, którego używamy nie znajdziemy: parabenów, oleju mineralnego, ftalanów, SLS, triklosanu, sztucznych substancji zapachowych i glutenu. Mamy więc pewność, że to co nakładamy na twarz, jest dla nas zdrowe. 


Jestem zakochana w opakowaniach Tarte.Są eleganckie, ale i dziewczęce.  Mają to coś, co sprawia, że po prostu przygarnęłabym wszystko, co mają w asortymencie. 

Opakowanie pomadki jest tekturowe i niezwykle urokliwe. Zgodzicie się? 
Ja jestem nim zachwycona. Jest tak żywo kolorowe, po prostu śliczne. Nie ukrywam, że to te wzorki przekonały mnie najbardziej. Nie narzekam na niedobór witaminy pomadkowej w organizmie, ale po prostu nie potrafiłam się opanować. Sama pomadka jest lekka. I wydaje charakterystyczny dźwięk podczas jej otwierania. Takie śmieszne "pyk". 


Poczytałam kilka opinii dotyczących formuły i muszę Wam powiedzieć, że co człowiek, to inne zdanie. Nie gwarantuję Wam w związku z tym, że na pewno się zakochacie. 


Pomadka ma w sobie całe mnóstwo dobroczynnych składników. Masło shea, murumuru (fantastyczna nazwa!), cupuacu, witaminę E i tonę innych wspaniałości. Nosi nazwę Tarte, Amazonian Butter Lipstick i właśnie takim masełkiem jest. Nie wymagałabym od niej jednak osiągnięć pielęgnacyjnych na miarę tzw. lip treatment, czyli produktów, które mają niebotycznie głębokie właściwości nawilżające. Ona po prostu pielęgnuje usta, nie wysusza ich i dobrze nawilża. Oczywiście, nie zapominajmy o nadawaniu im koloru!

Ja skusiłam się na Watermelon, chociaż wcześniej stoczyłam chyba ze trzy wewnętrzne walki o to, którą wybrać w ostateczności. Padło na arbuza. I właściwie nazwa jest tutaj idealnym odzwierciedleniem tego, co ukazuje się naszym oczom, po otworzeniu tubki. Dojrzały, soczysty arbuz. 


Pomadkę cechuje jeszcze jedna, ciekawa i przyjemna rzecz. Mianowicie, ma ona w sobie mentol, który pięknie miętowo pachnie oraz odświeża usta. Nie jest tak silny, jak w przypadku Carmexów (których nie jestem przez to w stanie znieść), ale daje lekki powiew świeżości ;) 


Kolor oczywiście daje się stopniować i możecie wybrać pomiędzy delikatnym muśnięciem, a intensywną barwą na ustach. Co ważne, nie ma tutaj mowy o jakimś błyszczykowym wykończeniu, czy porównywaniu pomadki Tarte do klasycznych balsamów do ust, które koloryzują usta. 

To produkt, który zapewnia komfort noszenia, poprzez bogatą w nawilżające składniki zawartość oraz daje przepiękny kolor na ustach. Przyzwoicie się nosi, nawet kilka godzin. Gdy znika z ust, robi to stopniowo, nie pozostawiając po sobie nieprzyjemnych dla oczu plam. Nie migruje też poza kontur ust. 


Cena: 16$ plus podatek (kupowałam w stanie NY, więc podatek wynosił ok. 6%; pomadka kosztowała mnie ok. 60zł)

Najgorzej z jej dostępnością, ponieważ jedynymi opcjami są zbiorowe zakupy z innymi dziewczynami, na które czeka się kilka tygodni lub poproszenie kogoś znajomego, który wybrał się do USA. 


Ja jestem bardzo zadowolona z zakupu. Cieszę się, że udało mi się tak idealnie trafić, bo pomadka świetnie wpasowała się w mój gust nie tylko opakowaniem, ale też zawartością. Jeśli będzie taka możliwość, to na pewno skuszę się na kolejne kolory. Chociaż w pierwszej kolejności stoi na pewno podkład Full Coverage Airbrush Foundation. Czekam też na opinię Iwetto o jej zakupie :) Tak się złożyło, że mniej więcej w tym samym czasie stałyśmy się posiadaczkami różu i pomadki (ona jeszcze podkładu). Jestem ciekawa, czy ona też jest zadowolona. 

I teraz wiadomość dnia! Znalazłam sposób na zakupy w USA. Moi rodzice na stałe mieszkają w Norwegii, a wczoraj doczytałam na stronie amerykańskiej Sephory, że ta wysyła zamówienia do Norwegii. Cóż za fantastyczny zbieg okoliczności! Na pewno wykorzystam ten fakt na święta :) 
W listopadzie jadę do rodziców na tydzień, więc mam już inne plany zakupowe. Chcecie o nich poczytać? :)

Dajcie znać w komentarzach, czy pomadka Tarte Wam się spodobała. Jestem ciekawa Waszego zdania. I czy Wy też tak macie, że jeśli coś jest trudne do zdobycia (np. kosmetyki z USA), to pragniecie tego jeszcze bardziej? 



POPRZEDNI
NASTĘPNY

30 comments :

  1. ładny kolore i jest opakowania chyba jest eco

    http://iamemilia.blogspot.com/

    ReplyDelete
  2. Piękny kolor! I rzeczywiście przypomina takiego soczystego arbuza :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pierwszy raz mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jaka nazwa, taka pomadka :D

      Delete
  3. Pieknie wyglada!

    Norwegia, moje małe marzenie, ktore kiedys spełnienia

    ReplyDelete
  4. Dobra wiesz co? Zazdro. Tyle mam do powiedzenia, jeżeli o to chodzi...

    ReplyDelete
  5. opakowanie bajka <3 zazdroszczę "wtyków" w norge :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja sobie też :D Ale uszczypnę się dopiero, jak zobaczę pierwsze zamówienie z Sephory, które dotrze do domu. Inaczej nie uwierzę :)

      Delete
  6. to opakowanie mega przyciąga! cudnie na Tobie wygląda ten kolorek ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. I najlepsze, że inne pomadki mają podobne, ale różnią się barwami. Takie małe dzieła sztuki :) Dziękuję! :*

      Delete
  7. Powiem Ci szczerze, że z całych zakupów jestem ogromnie zadowolona :) Gdyby nie słaba dostępność w Polsce pewnie stałabym się ich wierną klientką ;) Niezmiernie podoba mi się odcień pomadki, ładnie ożywia Twoją cerę. Świetnego wyboru dokonałaś.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie właśnie dobija fakt, że nie można ich sobie "bezproblemowo" sprowadzić do Polski :(
      Mam nadzieję, że mi wypali wszystko. W każdym razie, cieszę się, że też jesteś zadowolona i czekam z utęsknieniem na opinię o podkładzie! :*

      Delete
  8. Nieważne, czy działa - opakowanie jest śliczne!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Opakowanie śliczne i działa, także idealnie!

      Delete
  9. Kolor mnie kupił ;) O Tarte kolka razy czytałam i z każdym takim postem czuje sie coraz mocniej nakręcona na małe szaleństwo wsród ich cudów. Niestety nie mam dostępu do Amerykańskich zakupów bo nikogo tam nie mam wiec pozostaje mi czekać aż sie tam sama wybiorę i wtedy stanę sie bankrutem ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szkoda, szkoda. Sama też bym pewnie nadal wzdychała, gdyby nie okazja, że znajomy był w USA.
      W każdym razie, trzymam kciuki, żebyś się wybrała. Bankructwa nie życzę, ale wiem, jak to jest wejść i zobaczyć wszystko, czego się chce :D

      Delete
  10. Jak doszłam do końca wpisu to strasznie się zasmuciłam :[ myślę że na chwilę obecną nie dane jest mi wypróbować bo nie mam nikogo zagramanicą coby mógł mi kupić buuu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przykro mi :( Ale może kiedyś wprowadzą ich kosmetyki do Polski. Jak już Formula X jest, GlamGlow, to może powolutku się rozkręcą :)

      Delete
  11. Śliczna :) Ale mi się podoba! Opakowanie też ;]

    ReplyDelete
  12. Zarówno kolor jak i opakowanie dla mnie bomba <3

    ReplyDelete
  13. jak dla mnie zbyt cukierkowe opakowanie :)

    ReplyDelete
  14. Kolor bardzo fajny i ciekawe opakowanie :)

    ReplyDelete
  15. Ciekawa ta pomadka. Wygląda bardzo ładnie, podoba mi się też opakowanie :)

    ReplyDelete
  16. Okrutne. Pisanie o kosmetykach Tarte w Polsce powinno być karane :/

    Ja w zeszłym roku zachorowałam na ich limitowaną paletę z cieniami w fioletach.
    Spędziłam godzin wiele, ach! wiele, na szukaniu, czy jakiś sklep sprzedający Tarte w USA wysyła do Europy. Nie.
    Wysłałam maila do Tarte. Sorry, no. Spędziłam kolejne godziny na szukaniu, czy może jakiś sklep w Europie ma przypadkiem Tarte. Znalazłam informację, że od stycznia qvcuk.com (UK) wprowadza Tarte. Oczywiście nie mogło to się zakończyć sukcesem - Polska wg nich nie leży w Europie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przepraszam! :D Ale może uszczęśliwi Cię informacja o sklepie premiumusa. To polski sklep, który sprzedaje kosmetyki z Ameryki. Tylko oczywiście czeka się około miesiąc na przesyłkę oraz trochę kosztuje sama przesyłka.

      Delete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY