Kremowe cienie zrewolucjonizowały mój makijaż. Trochę się ich na początku obawiałam, ale po pewnym czasie okazało się, że jest to jeden z najlepszych produktów do makijażu, jaki mogę sobie wymarzyć. Są szybkie w obsłudze, nie sprawiają większych problemów przy aplikacji i cechuje je dobra trwałość.
Nie mam ich zbyt wiele, bo właściwie ciągle odbijam się, jak piłeczka pomiędzy "tymi samymi" barwami. Stawiam na brązy i brązy ze złotym połyskiem. I mimo że byłam wierna Maybelline Color Tattoo w kolorze On and on bronze, to ostatnio zdradziłam go z produktem, o którym dziś powiem Wam nieco więcej.
Próbowałam skontaktować się z kimś z obsługi klienta w marce Max Factor, ale ogromnym zdziwieniem dla mnie był fakt, że niestety nie ma takiej możliwości. Zero danych mailowych, brak możliwości kontaktu na Facebooku - ogólnie klapa. Dlatego niestety, muszę Wam z przykrością przekazać, że nie wiem, czy ten produkt znajdzie się w Polsce. Trochę to smutne.
Ja o jego istnieniu dowiedziałam się z brytyjskiego YouTube, którego oglądam namiętnie. Moje ulubione vlogerki zaczęły się rozpływać nad tym cieniem do powiek, porównując go w kolorze i trwałości do kultowego cienia w kremie od Toma Forda, w odcieniu Spice. Co prawda, nie są to dwa identyczne produkty, bo jednak odrobinę się od siebie różnią, ale jednak. Co więcej, znakomita część twierdzi, że ten z MF podoba im się bardziej.
Jak widać, zdecydowałam się na kolor Bronze, który jest idealnym odcieniem dla mnie. To przepiękny, czekoladowy brąz, który jest niesamowicie nasycony złotymi drobinkami. Te błyskotki na szczęście nie są ogromne, a drobno zmielone. Dzięki czemu, podczas rozcierania nie zostają na oku jakieś paskudne i chamskie drobiny. To bardziej coś w stylu mieniącej się Mary Lou od The Balm.
Odnośnie rozcierania - marzenie! Naprawdę zachowuje się, jak produkt idealny. Świetnie nada się do nałożenia, jako cień bazowy, ale też jako produkt do tak zwanego "wszystkiego w jednym". Odpowiednio rozblendowany stanowi alternatywę do standardowego makijażu przy użyciu dwóch-trzech cieni. U mnie się sprawdza właśnie w takiej wersji, gdy z rana nie mam ochoty na jakieś specjalne zabawy przy makijażu oczu. Nie ma też problemu przy mocniejszej wariacji na wieczór. Grubsza warstwa cienia, który daje się stopniować, załatwi tutaj sprawę fenomenalnie.
Świetnie pracuje podczas aplikacji palcami, ale też pędzlami. Naprawdę, jego konsystencja, to marzenie. To coś zupełnie innego, niż Color Tattoo. Cień ten jest znacznie bardziej kremowy i przyjemniej się nakłada. Jak masełko.
Słoiczek mieści w sobie 7g produktu. Nie jestem w stanie powiedzieć, jaka jest jego cena, bo skoro nie ma go w Polsce, to... można tylko domniemywać, że kosztowałby około 20-30zł. Mnie udało się zakupić podczas pobytu w Norwegii, u rodziców. Kosztował mnie jakieś 109kr, co na nasze daje nam... powiedzmy, że 50zł. Nie porównywałabym jednak tej ceny do polskich realiów, podaję ją Wam jedynie dla zaspokojenia Waszej wiadomości :)
Mam nadzieję, że seria Excess Shimmer pojawi się w Polsce. Tym bardziej, że do wyboru jest sześć różnych, naprawdę ciekawych kolorów. Sama mam ochotę skusić się na jeszcze jeden odcień.
Spodobał się Wam? Lubicie kremowe produkty do oczu?
Uuuu, podoba mi się! Będę obczajać szafy MF *_*
ReplyDeleteNo mam nadzieję, że się u nas pojawi :)
Deletesuper!
ReplyDeleteA widzisz, ja nie miałam jeszcze ani jednego kremowego cienia i miałam przed nimi obawy. Jeśli twierdzisz, że ten ma idealną konsystencję to może, może :) Ciekawi mnie na pewno :) Kremową to ja mam tylko bazę pod cienie póki co;p
ReplyDeleteJa mam dwa z Maybelline i są spoko, ale w porównaniu do tego, to jakaś masakra :)
Deletelubię takie cienie, mam nadzieje, że się pojawią :)
ReplyDeleteJa również :) Na pewno byłyby hitem.
DeleteNigdy nie miałam takiego produktu, ale bardzo kusząco się prezentuje ;D
ReplyDeletePozdrawiam, CapelliSani.
Ps. Zapraszam na rozdanie (http://capelli-sani.blogspot.com/2015/01/kochani-co-powiecie-na-rozdanie.html#more)
Ciekawy kolor i bajeczna pigmentacja. Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do cieni w kremie ;)
ReplyDeleteJa też :) Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona, a teraz uważam, że to jedne z fajniejszych produktów :)
DeleteJa mam Color Tatoo i używam tylko do podkreślania brwi :)
ReplyDeleteJa kiedyś to robiłam, ale potem stwierdziłam, że wygląda na mnie dość nienaturalnie.
DeleteMam podobny specyfik z MAC, fajny:).
ReplyDeleteZ ciekawości pewnie bym go kupiła, gdyby był u nas dostępny, jednak zz zasady wolę prasowane cienie, lepiej mi się z nimi pracuje.
ReplyDeleteJa też lubię prasowane cienie i na pewno nigdy z nich nie zrezygnuję, ale ten jest dla mnie na tyle dobry, że nie ma mowy, żebym nie była w nim zakochana :)
DeleteKusicielka :) Chyba pora by mieć allegro na oku ;)
Deletekolor jest naprawdę śliczny:) też mam nadzieję, ze pojawią się u nas:)
ReplyDeleteJa też! :)
DeleteKolor jest boski !
ReplyDeletenie miałam, ale pięknie się prezentuje
ReplyDeletepozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Dobrze, że się łatwo nakłada, Color Tattoo jest problematyczny :)
ReplyDeleteTak, Color Tattoo jest bardziej... suchy? Nie wiem, jak go nazwać. MF, to istne masełko :)
DeleteWiesz, ze jestem ciekawa chociaz nie kocham color tattoo. Ale jak sie w PL pojawi to BIERE!! :D
ReplyDeleteJak się spotkamy, to Ci dam dotknąć :P
Deletetrzymam kciuki żeby pojawił się w PL! :)
ReplyDeleteSkakałabym z radości ;)
Deletefajny nawet :) choć nieco przypomina mi podobny cień z benefitu, jaki mam, muszę sprawdzić :) Bo kolor wydaje się być identico :D
ReplyDeleteKremowych cieni z Benefitu jeszcze nie miałam (i raczej się nie zanosi, żebym sobie kupiła), ale skoro twierdzisz, że kolor jest taki sam, to super :)
Deletebardzo ładny kolor, widać że mega kremowa konsystencja, z chęcią wypróbowałabym :-)
ReplyDeleteOmojboze chce go! Jesli nie bedzie ich w Polsce to zamawiam przez internet <3
ReplyDeleteBoski kolor!
ReplyDeletekolor zdecydowanie mój :) lubię takie odcienie
ReplyDeleteMacalam kiedys tester, ale rzadka konsystencja mnie przerazila i produkt poszedl w zapomnienie. Teraz mysle, ze dam mu jeszcze jedna szanse... :)
ReplyDelete