CLARINS, Instant Light Lip Comfort Oil


Olejki do ust mają ostatnio jakąś swoją dobrą passę. Nie narzekam, bardzo je lubię i w swojej kolekcji mam dwa, z tej wyższej półki. Zastanawiam się nad jeszcze jednym, ale to tylko kwestia czasu, żeby poszerzył moje zbiory. Jeśli jeszcze nie czytałyście o olejku do ust YSL - odsyłam Was do recenzji TUTAJ

Dzisiaj jednak zajmiemy się olejkiem do ust Clarins, Lip Comfort Oil w kolorze 02 Raspberry. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ciężko go było zdobyć. Zasilał on kolekcję wiosenną marki i pamiętam, że szukałam go w Szczecinie, w Warszawie i dopiero w jednej z perfumerii w Trójmieście, udało mi się położyć łapki na tym kolorze. Standardowo trafił do szaf w jednym odcieniu, lekko pomarańczowym. Ja jednak od początku wiedziałam, że malinowa wersja musi być moja. 



Owocowy olejek zamknięty jest w uroczym opakowaniu. Fakt faktem, aplikator wygląda trochę komicznie, ale wierzcie mi, jest fenomenalny. Bardzo mięciutka gąbeczka sunie po ustach, pozostawiając po sobie cieniutką warstwę przyjemnego produktu. I tutaj muszę wspomnieć, że nie ma on nic wspólnego z olejkiem, o którym pisałam Wam niedawno. Tutaj formuła produktu jest gęsta, bardziej zbita i lepka. Jednak nie na tyle, żeby kleić usta. Witaminowa bomba ma w sobie mnóstwo olejków (np. z mirabelki i jojoba) i to one sprawiają, że nie jest to standardowy produkt do ust. Daje on błyszczący efekt tafli wody, nadaje lekkiego koloru, ale przede wszystkim, pielęgnuje usta. Dla mnie, to rzecz idealna na okres jesienno-zimowy, chociaż sprawdzał mi się do tej pory świetnie. Jednak, gdy przychodzą chłodniejsze miesiące, a w mieszkaniach zaczyna królować ogrzewanie, moje wargi pokazują mi, że nie są z tego powodu szczególnie zadowolone. Dlatego wiem, że jeśli je zaniedbam, brzydko mi się odpłacą. I takie olejki/balsamy do ust, to moje wybawienie. Głównie dlatego, że pielęgnuję usta, a przy okazji czuję się komfortowo, bo mają one jakąś delikatną, nienachalną barwę. 


Wspomnieć też należy o tym, że owocowy olejek (75zł/7ml) pachnie i smakuje, jak owoce leśne. Clarins zachwyca mnie tym, że to już kolejny produkt, który smakuje przepysznie. Aż ma się ochotę zlizać go z ust. 


Jest trwały i długo się na ustach utrzymuje. Jest gęsty i się nie lepi - nie wiem, jak to zrobili, ale to niesamowite! Oczywiście, wymaga ponownej aplikacji po kilku godzinach (około 1.5-2h), ale nawet jeśli zniknie z warg, efekt nawilżenia pozostaje i usta są mięciutkie.

Ja jestem z niego bardzo zadowolona i gdy mi się skończy, na pewno sięgnę po następne opakowanie. Pewnie nie uda mi się już dostać tej limitowanej wersji, więc chętnie spróbuję standardu, który jest w każdej szafie Clarins.

Macie swój olejek do ust? Jaki produkt do pielęgnacji ust sprawdza się u Was najlepiej?


POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY