Gadżety blogerki - LensPen, iRing oraz pilot


Dzisiaj gryziemy sprawę blogowania od kuchni. Chciałabym pokazać Wam trzy z gadżetów, które naprawdę przydają się, gdy blogujecie bardziej lub mniej profesjonalnie. I mówiąc o blogowaniu, mam tutaj na myśli zarówno pisanie tekstów na swojej stronie, publikowanie treści na YouTubie oraz aktywne działania w kanałach social media. 

Po pierwsze, iRing

iRing, to bardzo ważna rzecz. Przekonasz się o tym wtedy, gdy go już przykleisz do swojego telefonu. Ja sobie już nie wyobrażam, jak mogłabym bez niego żyć. To jeden z najbardziej przydatnych gadżetów, nie tylko dla blogerów. Przede wszystkim, chroni telefon przed upadkiem. Nie ma możliwości, żeby się wyślizgnął z rąk i upadł na podłogę lub co gorsza - na twarz, gdy scrollujesz Internet przed zaśnięciem :) 

Ile razy wylądował mi telefon na nosie, nie zliczę... Dlatego teraz bardzo doceniam fakt, że już nie uprawiam bicia własnej osoby przed snem. 



iRing świetnie sprawdza się też, jako stabilizacja do pstrykania zdjęć i kręcenia wideo. O wiele łatwiej kręci się na Snapchacie, gdy dłoń może oprzeć się równomiernie o telefon, a nie tylko o przycisk, który musi być trzymany podczas nagrywania. To samo tyczy się zdjęć, które przestaną być poruszone. 



Poza tym fakt, że można go obrócić o 360 stopni sprawia, że może posłużyć, jako podstawka pod telefon. A ten, zamiast leżeć płasko, może posłużyć, jako wygodna podpórka, która ułatwi oglądanie filmików na YouTubie. 

Długopis, czy piórko? 

Każda posiadaczka profesjonalnego aparatu powinna zaopatrzyć się w LensPen. To specjalnie wykonany "długopis", który jest czyścidełkiem do obiektywów. Pióro do czyszczenia soczewek sprawia, że w łatwy i szybki sposób pozbywamy się zabrudzenia z powierzchni, która wymaga czyszczenia. Z jednej strony zakończone pędzelkiem, by pozbyć się nadmiaru brudu i kurzu, a z drugiej piórkiem, które samoistnie napełnia się produktem czyszczącym, który nie pozostawia nadmiaru niechcianych pozostałości na soczewce. Czyści linie papilarne i inne zabrudzenia, do jakich dochodzi na aparacie. Nie ma mowy o uszkodzeniu soczewek. Starcza na około 500 użyć. Genialna sprawa! 



Czy leci z nami pilot? 


Pilot do Canona (ja jestem posiadaczką Canona 700d), to rzecz, która była zakupem szybkim. Nie zastanawiałam się zbyt długo, czy powinnam sobie go w ogóle sprawić. Było to dla mnie oczywiste. Moje urządzenie nosi numery RC-6. Nie jest to najtańsza rzecz (około 80zł), ale radzę kupować oryginalne piloty bezprzewodowe. Te podrabiane zdecydowanie nie zachwycają jakością i szybko się psują, podczas gdy ja swój mam już długi, długi czas. Nie wyobrażam sobie, jak można bez niego żyć. Ułatwia robienie zdjęć, jeśli na co dzień nie macie pomocnika. Ujęcia twarzy, czy ujęcia, które wymagają pokazania obu dłoni, nie będą już żadnym problemem.  

Na dzisiaj wystarczy :) W kolejnych postach związanych z blogowaniem na pewno podzielę się z Wami kolejnymi gadżetami i trikami.

Podobało się? Macie któryś z gadżetów, o których wspomniałam?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY