Lipcowe pudełeczko beGlossy wyróżnia się na tle innych ciekawym printem. Żałuję troszeczkę, że to tylko papierowa nakładka, ale i tak podoba mi się pomysł z wakacyjny akcentem. Wpasowanie w sezon festiwalowy oceniam więc na piątkę!
Na początek ręce i nogi!
W pudełeczku znalazł się lakier do paznokci od Catrice (10,49zł). Jego kolor nazwany został Bloody Mary To Go. Czerwień wpadnie w gusta wielu dziewczyn. Niemniej jednak, muszę powiedzieć, że jestem tym produktem zawiedziona. Rozumiem, że nie każdy używa lakierów hybrydowych, jednak wydaje mi się, że zainteresowanie tym tematem nie maleje i coraz więcej kobiet decyduje się właśnie na tę metodę manicure. No cóż, może kiedyś doczekamy się w pudełeczku czegoś dla wyznawczyń hybryd :)
Na festiwalach często przydają się żele antybakteryjne. W sumie, nie tylko na festiwalach, ale w sezonie wakacyjnym i podróżniczym - jak najbardziej. Zespół beGlossy wybrał w tym miesiącu antybakteryjny żel do rąk od marki Clean hands(3,29zł), który usuwa 99,9% bakterii. W składzie znajdziemy kompleks nawilżający, który wspomoże walkę z przesuszeniami, które są niestety częstym problem podczas używania żeli antybakteryjnych. Produkt ma fajną ideę, jednak... śmierdzi. Nie chciałabym wyciągać go z torebki wśród ludzi, bo jeszcze by się podusili. Szkoda, bo w dobie pięknie pachnących żeli (np. te z B&BW), zapach powinien być czymś normalnym. I gdyby nie to, używałabym go z przyjemnością.
Miniatury produktów do rąk i stóp od marki EUBOS (25-29zł) były dla mnie zaskoczeniem. W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że to nie dla mnie. Jednak doszłam do wniosku, że malusi krem do rąk spisze się świetnie w mojej malutkiej torebce, z którą nie rozstaję od kilku miesięcy. Krem do stóp już zużyłam, ponieważ zrobiłam sobie małe, domowe i dwudniowe spa. Krem starczył mi na dwa, ale naprawdę szczodre użycia. I jestem zadowolona z efektu. Stopy mam przywrócone do normalności i mogę bez wstydu zakładać sandałki.
I ciało!
Masło do ciała z Efektimy (15,99zł), niestety nie było produktem, o którym bym marzyła. Jednak, mimo tego, że na co dzień nie używam żadnych nawilżaczy do ciała uznałam, że znajdę dla niego fajne zastosowanie. Wspominałam Wam wyżej o tym, że postanowiłam sprowadzić swoje stopy na dobrą drogę. Bawełniane skarpetki i gruba warstwa tego produktu, który jest właściwie masłem shea - robi fajną robotę przez noc. Polecam :)
A potem włosy...
Suchy szampon od Aussie, to produkt, który występował w trzech wariantach zapachowych. Jego cena, to 16,99zł. Powiem Wam, że nie jestem największą fanką suchych szamponów, mam wrażenie, że wyglądam dzięki nim jeszcze gorzej, ale to prawda, że czasami zdarza mi się ich użyć. Na szczęście, robię to bardzo rzadko. Używanie suchego szamponu nie powinno być codziennością! W każdym razie, podoba mi się jego zapach, nie bieli włosów tak mocno, jak słynny Batiste, ale trwałość ma porównywalną.
Na koniec twarz!
Krem z kwasem laktobionowym Lactobiotic Acid Cream (125zł/30ml) od YASUMI wpasował się w moje wymagania po prostu w stu procentach. Akurat dzień przed otrzymaniem pudełeczka, wybrałam się z moją mamą na zabieg do kosmetyczki. Przemiła pani zrobiła mi zabieg z wykorzystaniem peelingu kawitacyjnego, kwasu laktobionowego i maski ze złotem, i kwasem hialuronowym. Już przy pierwszym kontakcie kwas laktobionowy bardzo mi się spodobał. Dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam ten krem w pudełku. Już nie raz mówiłam Wam, że markę YASUMI lubię ogromnie i mogłabym widzieć ją w każdym pudełeczku. Na razie krem trafił do mojej pielęgnacji i intensywnie go sprawdzam. Zobaczymy, czy się spisze.
I tak wyglądało pudełeczko w tym miesiącu. Do mojej wersji trafił jeszcze kartonik z produktami od Indigo. W środku znajdują się saszetki z kremami do rąk i do ciała.
Podoba się Wam edycja z lipca?
No comments :
Post a Comment
Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.