Dostępna w Sephorze kolekcja marki NARS, to gratka dla fanek limitowanych produktów. Powstała przy współpracy z Sarah Moon, znaną na świecie panią fotograf. Była ona mocą sprawczą kolekcji NARS x Sarah Moon. Ma być wyraziście, mocno, intensywnie. Przy czym, kobieco i delikatnie, równocześnie. Kolekcja ta jest dla mnie skrajna, jak skrajna potrafi być każda z nas. Raz chcąc zachować lekkość makijażu, decydujemy się na klasyczne barwy. By kilka godzin później, gdy zastaje nas wieczór, chcieć być tajemniczą - przy pomocy czerwonej szminki, rzecz jasna. Zapraszam Was na prezentację najnowszej kolekcji makijażu marki NARS.
NARS już chyba każdej z nas kojarzy się z najwyższej klasy kosmetykami. Produkty oczywiście, zamknięte zostały w opakowaniach o matowym wykończeniu, z białym, limitowanym printem
NARS Sarah Moon. Kolekcja ta ma znacznie więcej elementów, jednakże ja dzisiaj pokażę Wam tylko kilka z nich. Jeśli chcecie zobaczyć prześliczną szkatułkę, która skrywa w sobie dwie pomadki oraz maskarę, wpadajcie na bloga
Kasi!

Gwiazdą kolekcji jest matowa pomadka Moon Matte Lipstick. Jej cena, to 129zł i występuje w trzech odcieniach: malinowym Rouge Improbable, intensywnej czerwieni Fearless Red oraz czerwieni geranium Rouge Indiscret, którą prezentuję Wam dzisiaj na ustach. Jej matowa konsystencja bardzo mnie zaskoczyła, pozytywnie. Jest bardzo kremowa i sunie po ustach, jak masełko. Jej kształt pozwolił mi na dowolne wyrysowanie ust pomimo braku użycia konturówki. Niezwykle trwała formuła jest bardzo komfortowa. Intensywny pigment znakomicie zachowuje się w ciągu dnia. Dlatego uważam ją za jedną z ciekawszych pomadek tego sezonu.
O tym, że jestem sporą fanką słynnych pomadek Audacious Lipstick, już wiecie. Teraz, najsłynniejsza czerwień, czyli Rita (145zł), została zamknięta w świątecznej wersji szaty kolorystycznej. Jest obiektem pożądania. Ultralekka, supernapigmentowana, hipnotyzująca i niezwykle odważna. Pozwala na szybkie pokrycie ust, intensywną barwą, już przy jednym ruchu. Jest kremowa, niczym masło i znakomicie stapia się z ustami. Ma przyjemną formułę, która niestety nie jest najtrwalsza na świecie i wymaga konturówki, ale myślę, że za tę barwę, można jej to wybaczyć.


Jako jedyny zestaw, prezentuję Wam dzisiaj sześć miniaturowych pomadek Velvet Lip Glide w zestawie o nazwie
Mind Game, które zachwycają swoją formułą. Pisałam o niej już
tutaj - poczytajcie. W tym świątecznym prezencie idealnym, znajdziemy 6 mini pomadek w 6 ekskluzywnych kolorach:
Bound (mój ulubieniec!),
No 675, Chez Claude, Unspeakable, Plato's oraz
Toy. Cena tego cuda, to 195zł. Żałuję jedynie, że nie jest zapakowane w luksusową szkatułkę. Wtedy byłoby idealnie! Powiedzcie mi, czy chcecie zobaczyć wszystkie te kolory na ustach. Nie byłam pewna, czy dawać je do dzisiejszego wpisu, bo już i tak pokazuję Wam dziś dwie czerwienie na ustach. Uznałam więc, że nie będę Wam za bardzo mącić w głowie. Dlatego, dajcie znać w komentarzach, czy macie ochotę na osobny post ze wszystkimi Lip Glide'ami.

Makijaż twarzy o zimowej porze roku, to przede wszystkim róż. W tym wypadku, powstał nowy kolor, noszący nazwę Isadora (155zł), który jest różem o tak zwanej tonacji mauve, czyli zawierającej w sobie odrobinę jesiennego fioletu fiołków. Połyskujące drobinki są widoczne na skórze w formie odbijającej światło tafli, która sprawia wrażenie bardzo nawilżonego i zdrowego lica. Jest intensywny, więc radzę z nim uważać. Szczerze. Mnie, przez nieuwagę, kilkukrotnie zdarzyło się zrobić sobie nim plamy. Dlatego lekka ręka, puchaty pędzel i okrągłe ruchy - to przepis na idealny woal jesiennej barwy "zmarzniętych" policzków.



Duet cienie do powiek Quai Des Brumes (169zł), to perłowa szarość mauve oraz brokatowy antracyt. Z uwagi, że jestem sroką, to właśnie brokatowa szarość kupuje mnie swoimi drobinkami. Mimo tego, że antracyt ma w sobie pewną dozę migoczących drobinek, ja nie jestem fanką grafitu na moich powiekach. Nie wyglądam w tym kolorze korzystnie. Za to srebro jest warte przemycenia do makijażu, zawsze. Oba kolory są dobrze napigmentowane i nie osypują się podczas aplikacji na powiekę. Dobrze się rozcierają przy użyciu puchatego pędzla, jednak srebro wygląda najlepiej wklepane po prostu opuszkiem palca. Z propozycji produktowych do makijażu oczu, ja jestem jednak najbardziej zakochana w rdzawym brązie, który znajdziecie w eyelinerze Sichuan (125zł). Kremowy kohliner, to ostatnio moja niewątpliwa miłość i namiętnie używam go w każdym makijażu, jako kosmetyk, którym zagęszczam górną linię rzęs. Spisuje się w tej roli znakomicie. Jest intensywnie napigmentowany a przy tym niezwykle kremowy. Dzięki czemu łatwo się nakłada, jak i bardzo łatwo się rozciera. Praca z nim nie stanowi żadnych problemów. A gdy już zastygnie na powiece - nie znika z niej.

Na ustach powyżej widzicie pomadkę Audacious Lipstick w odcieniu Rita, na twarzy oprócz tego mam dosłownie odrobinę różu Isadora, stick do konturowania Sculpting Multiple Duo w kolorze Copacabana/ Sidari Beach, kohliner w kolorze Sichuan.
No to teraz powiedzcie mi szczerze, czy zadrżało Wam mocniej serce?
No comments :
Post a Comment
Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.