Za rzadko myję swoje pędzle. Przyznaję się do tego bez bicia. Czasami jestem regularna i potrafię je myć raz w tygodniu. Czasami jednak przeginam i czekam z tym przez miesiąc. Na szczęście mam dwie niezawodne bronie, którymi mogę się w takiej sytuacji posłużyć. Pierwszą jest niezły arsenał pędzli, jakie udało mi się przez te wszystkie lata zgromadzić. A drugą jest płyn do czyszczenia, który odwala za mnie robotę "na teraz". Dzięki niemu chwilę po wytarciu brudu w chusteczkę, mogę zacząć aplikować cień.
Jednak, gdy już doczłapię się do łazienki z moimi dwoma ozdobnymi kubełkami mięciusich, ale ufaflunionych pędzli. Gdy wezmę ze sobą telefon, postawię go na iRingu, włożę słuchawki na uszy i włączę sobie albo jakąś rytmiczną playlistę, albo zaległe filmiki na YouTubie, i zacznę je po prostu prać, przez moją głowę przebiega kilka myśli, którymi chciałabym się z Wami podzielić.
- A może sobie to przełożę na następny tydzień?
- Dobra, jak już tu jestem i zaczęłam, to skończę...
- Mogłam je umyć wcześniej, teraz bym miała z głowy...
- Resztki bronzera na pędzlu wyglądają, jak błoto. Na mojej twarzy też?
- Dlaczego dalej używam starego beautyblendera, skoro mam nowy w zapasie? /rozcięty na pół stary bb pojawił się na blogu!/
- Aua, moje nadgarstki!
- Moje palce zaczynają się marszczyć, jak przy za długiej kąpieli w dzieciństwie.
- Zamiast YouTube'a mogłam sobie puścić wszystkie sezony Breaking Bad,, bo przecież wieki tu spędzę...
- Boże, po co mi tyle pędzli? Powinnam używać ich mniej.
- Robię to zdecydowanie za rzadko...
- Jeszcze teraz weź je człowieku odkaź alkoholem, matko...
- A psik! Nienawidzę tego.
- Obiecuję sobie, tym razem naprawdę, że będę je myć regularnie.
A Wy? Jak często myjecie swoje pędzle i jakie myśli Wam wtedy towarzyszą?
No comments :
Post a Comment
Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.