Czy to złoto, czy to beż? Gosh, Forever Eye Shadow


Producenci kosmetyczni mają ostatnio jakąś melodię do tworzenia wszystkiego, co się da, w formie kredek. 

Nie ukrywam, że taka forma cieni i pomadek naprawdę mi odpowiada. Mamy przynajmniej pewność, że po upadku na podłogę, nie rozsypią się w sekundę. Mimo wszystko, kremowe konsystencje nie mają w moim mniemaniu, właściwości naprawdę długotrwałych. Czy tak jest i tym razem?


Mam nieodparte wrażenie, że już przez samą nazwę "forever eye shadow", producent daje nam do zrozumienia, że jakość tych kosmetyków powinna być porównywalna do Make Up For Ever. Nie wiem, może moje wnioski są naprawdę daleko idące, ale właśnie takie miałam skojarzenie, gdy pierwszy raz wzięłam cień do ręki. Czy to strzał w kolano? I tak, i nie. Z jednej strony, skoro mam takie skojarzenie, to automatycznie wysoko rosną moje wymagania i oczekiwania. Jeśli kosmetyk nie spełnia ich, to niestety, ale nie daję mu taryfy ulgowej. 

Jeśli mam być z Wami szczera, to powiem Wam, że do trwałości MUFE naprawdę daleko. Ja mam zwyczajne powieki, nie są przetłuszczające się, ale ze względu na opadającą powiekę, mogę być praktycznie pewna, że gdy nie użyję bazy pod cienie, to nie przetrwają one u mnie zbyt długo. 

Mimo to, jestem nawet zadowolona z tego cienia. Fajnie sprawdza się na całą powiekę, zwłaszcza zimą. Jak już wiecie, z moich WINTER ESSENTIALS, lubię o tej porze roku błysk na oku, więc takie rozwiązanie jest, jak najbardziej na tak. 

Niestety nie nazwę go formułą zastygającą i nie do ruszenia. Bez bazy pod cienie nie wytrzymuje na mojej powiece całego dnia. Z nią już tak. 

Cień jest niezwykle kremowy i dobrze się blenduje. Tak naprawdę, makijaż nim można wykonać przy pomocy palca, bo pędzel jest zbyteczny. Mimo wszystko, nie jestem fanką monogamii na powiece, więc zawsze rozcieram go jakimś cielistym cieniem w załamaniu. Ma nietłustą formułę, więc przyjemnie się go używa. 


Cień jest dostępny w ośmiu kolorach, z których ja posiadam jeden. Odcienie, z jakich można wybierać, to:

01 SILVER ROSE - pudrowy róż, metaliczny
02 BEIGE - beżowy, metaliczny
03 LIGHT COOPER - jasny miedziany, metaliczny
04 BROWN - brąz, metaliczny
05 GREY - grafitowy, metaliczny
06 PLUM - ciemna śliwka, metaliczny
07 BLUE - niebieski, metaliczny
08 GREEN - ciemny zielony, metaliczny

Mój 02 Beige, określany jest, jako beżowy metaliczny, ale powiem Wam szczerze, że bliżej mu do złota, niż do beżu.



Widzicie na zdjęciu? Jest bardziej złoty, niż beżowy, prawda?
Ładnie się błyszczy i naprawdę przyjemnie się go używa. Jego koszt, to około 25-30zł. Jest też wydajny, bo nie potrzeba go zbyt wiele by ładnie pokrył całą powiekę. Nie jest to jednak totalne krycie, tylko raczej ładne drobinki. A już jako sam akcent rozświetlający w kąciku oka, starczy na lata. 

Mimo wszystko, mimo tych plusów, mam wrażenie niedosytu. Gosh rozbudził moją wyobraźnię i naprawdę, chciałam produktu-marzenie. Chociaż, chyba będę musiała wydać kupę kasy na taki kremowy cień od Toma Forda albo By Terry, żeby naprawdę szczęka mi opadła. To jest niestety drogeryjny zamiennik. Podejrzewam, że Kiko i Inglot posiadają podobnej jakości produkty. Tak, jak wspomniałam, nie jest źle. Ten cień jest naprawdę w porządku, ale chciałabym czegoś więcej. 


Znalazłam na komputerze zdjęcie, na którym odrobinę widać, jak wygląda na oku. Co prawda, nadal nie jestem pro w robieniu zdjęć oka, więc już nawet nie próbuję, ale w nowym roku, z nowym aparatem w ręku już pewnie będę się szkolić w tym temacie, żeby Was zadowalać takimi fotografiami. Na razie mogę zaoferować takie ;) Wybaczcie! :D 
W każdym razie, przynajmniej widzicie, jak się ten cień mieni. 


Co sądzicie o takich kremowych produktach do oczu? Lubicie formę kredki, czy jednak jesteście fankami standardowych kółeczek z prasowanymi cieniami? 

POPRZEDNI
NASTĘPNY

6 comments :

  1. jakoś nie mam przekonania do cieni w kredce, wolę klasyczne "prasowańce" :)

    ReplyDelete
  2. Lubię każdą formę cieni pod warunkiem, że trzymają się oka :)
    Kocham tez każdy cień, który pięknie połyskuje i czuję zainteresowane tymi kredkami

    ReplyDelete
  3. JA nie jestem zwolenniczką cieni w kredce, gdyż się do nich zraziłam:(

    ReplyDelete
  4. Raz miałam cień w kredce, z Avonu chyba, i rolował mi się strasznie. Wolę chyba cienie tradycyjne :)

    ReplyDelete
  5. Nie przepadam za cieniami w kredce;]

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY