Laura Mercier, Candleglow Soft Luminous Foundation



Laura Mercier, tak jak większość marek w tym sezonie, na wiosnę wypuściła nowy podkład, który ma zrewolucjonizować codzienny makijaż. Jego obietnicą jest przede wszystkim naturalne, świetliste wykończenie, którego każda miłośniczka minimal make up pożąda. 

Candleglow,  Soft Luminous Foundation, to podkład, który posiada długotrwałą, nawilżającą formułę. Producent poetycko zwraca uwagę na fakt, że jego wykończenie przypomina efekt światła świec o każdej porze dnia i nocy.



Jest lekki i daje naturalne wykończenie. Jednak, w moim przypadku, osoby z cerą mieszaną (przetłuszczająca się strefa T oraz przesuszone policzki) podkład ten zdecydowanie lepiej prezentuje się na zdjęciach, niż na żywo. 

Niestety u mnie przyzwoicie sprawdza się w strefie T, ale podkreśla wszelkie suche skórki, nawet jeśli sądziłam, że podczas porannej pielęgnacji się ich pozbyłam oraz wyciąga w ciągu dnia na wierzch te, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Dlatego obietnica dodatkowego, podwójnego nawilżenia jest dla mnie nieprawdą. Poza tym, ciągle czułam go na twarzy. Jakby na niej nieprzyjemnie "siedział". Ten podkład najlepiej będzie wyglądać u cer normalnych, mieszanych (ale nie w kierunku suchych) i tłustych. Próbowałam różnych kombinacji. Na suchą skórę, na nawilżoną kremem skórę, na trzy różne primery (w tym jeden LM) i niestety, ale dla mnie ten podkład, to niewypał. 

Jego ogromnym plusem okazuje się być jednak fakt, że nie oksyduje. Moja cera latem szaleje i potrafi spłatać figla z niektórymi podkładami. Ten się nie daje. Odcień, który prezentuję Wam na dłoni, to Creme, a jego regularna cena w Douglasie, to 215zł za 30ml (jest u nas dostępny w 7 kolorach). 


Sam podkład zamknięty jest w szklanej, matowej buteleczce. Też zauważyłyście ten trend w sezonie? Tylko spójrzcie: nowy podkład Chanel, nowy podkład Shiseido i teraz nowy podkład Laura Mercier.


Według producenta ma lekki stopień krycia i daje się łatwo stopniować. Według mnie stopień ten jest jednak niski, ale to prawda, nie ma problemu z dołożeniem kolejnej warstwy. Dla kręcących nosów, to  coś w sam raz, ponieważ jest kompletnie bezzapachowy. Nie polecam nakładania go pędzlem. U mnie przez to smuży i nie wygląda zbyt pięknie. Dlatego najlepszą formą aplikacji okazuje się być tutaj beautyblender.

Ostatecznie, jeśli jesteście posiadaczkami cery podobnej do mnie - unikajcie go, jak ognia. Każda inna, która nie ma problemu z nawilżeniem i suchymi skórkami powinna go przynajmniej wypróbować. U mnie za każdym razem kończy się zmyciem go z twarzy i nałożeniem makijażu raz jeszcze. 

Miałyście go w swoich zbiorach? Jaki jest Wasz ulubiony podkład?

POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY