Kosmetyczne zapowiedzi! Shiseido, NARS, Origins, Marc Jacobs i inni


Idąc śladami trendu blogowego, który zapoczątkowała Aga z bloga White Praline (wpadajcie zobaczyć jej piękną stronę!), poszłam za ciosem i również postanowiłam pokazać Wam zapowiedzi blogowe. Czuję się trochę, jak ksiądz na ambonie, ale co tam! 

Chcę Wam dzisiaj przedstawić kilka kosmetyków, które na pewno doczekają się recenzji na blogu. Oczywiście, produktów takich będzie znacznie więcej, na dzisiejszych okazach nie poprzestanę, jednak... postanowiłam odświeżyć trochę feed na stronie, dodać mu trochę polotu i czymś lekkim zaabsorbować Waszą uwagę. No i przyznaję się bez bicia, chciałam wykorzystać najnowsze zdjęcia, które zrobiłam przy użyciu dodatków do zdjęć, które udało mi się ostatnio dorwać w papiernicznym. 


Z serii pielęgnacyjnej, przybliżę Wam na pewno dwa produkty z Shiseido, które wchodzą w skład linii Bio-Performance. Najnowsze serum do twarzy, LiftDynamic Serum, to produkt przeznaczony do walki z siłą grawitacji, która nieprzychylnie traktuje naszą skórę. Dopełnieniem ma być LiftDynamic Eye Treatment, czyli krem-kuracja w okolice oczu, który ma za zadanie walczyć z oznakami starzenia. Seria przeznaczona jest dla kobiet 35+, jednak ja wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Dlatego nie ukrywam, że nowy krem pod oczy testowany jest od dnia, w którym dostałam przesyłkę. Pierwsze zmarszczki niestety już zauważyłam i staram się zrobić wszystko, by się nie pogłębiały. 


Sprawdzam też kilka miniatur kosmetyków, które być może będą miały przełożenie na zakupy pełnowartościowych produktów. Zacznę jednak od początku, czyli od dwóch baz pod makijaż. Jedną z nich jest Prime Time od marki bareMinerals. Jest to produkt wygładzający, wyrównujący i matujący. Jak się możecie domyślić, ma w swoim składzie silikony. Jednak, podobno jest to nieszkodliwy silikon. Sprawdzam to na sobie i myślę, że w najbliższym czasie wydam wyrok, czy aby na pewno mnie nie zapchał. 
Drugą bazą pod makijaż jest baza z Burberry, Fresh Glow. Została ona stworzona na bazie wody i ma zapewniać intensywne nawilżenie skóry, która po aplikacji ma wyglądać na bardzo zdrową i świetlistą. Efekt jest natychmiastowy i powiem Wam szczerze, że choćbym nie wiem, jak starała się znaleźć matujący produkt odpowiedni dla mojej cery, to i tak zawsze kończę w ręku z produktem rozświetlającym. Jestem niereformowalna.
Na koniec maluszek od NARSa, który jest młodszym bratem kultowego różu Orgasm. Tym razem, jest to produkt kremowy i rozświetlający. Ma w sobie co prawda odrobinę koloru, ale po naniesieniu na policzki daje subtelny i naturalny blask. O wiele bardziej mi z nim po drodze, niż z prasowanym różem. 


Wśród nowych pomadek, które ostatnio zasiliły grono moich ulubienic, widziałyście te dwie szminki Make Up For Ever. Nowa seria Artist Rouge podbija perfumerię Sephora. Do wyboru są dwa wykończenia, kremowe i matowe. Oba z intensywnymi, mocno napigmentowanymi kolorami. Niebawem pokażę Wam je na ustach. 


Jeśli jesteśmy też w klimacie ust, to powiem Wam o kosmetyku, który chyba na stałe pojawi się w mojej kosmetyczce. Mowa tutaj o Lip Injection od Too Faced, który jest niczym więcej, jak błyszczykiem powiększającym usta. Pięknie pachnie, szczypie i sprawia, że wyglądam prawie, jak Kylie Jenner (tak, prawie! :-) ). Fajna rzecz, zwłaszcza przed nałożeniem mocnych kolorów na usta. 


Marka Origins wprowadziła nowy krem do pielęgnacji twarzy. Seria nosi nazwę Three Part Harmony. Produkt ten jest przeznaczony do odżywienia cery, jej naprawy oraz odzyskania blasku. Jest zabarwiony na żółty kolor, który pozostawia po sobie trochę śladu na cerze. Nie jest to jednak nic intensywnego. Pachnie cytrusowo, ma gęstą konsystencję i drewniane wieczko. Całkiem przyjemne dla oka. 


Marc Jacobs wypuścił w tym sezonie obłędne róże do policzków Air Blush. To dopiero petarda! Jestem zachwycona tymi mozajkami kolorów, które z jednej strony dają mocną barwę, a z drugiej niosą za sobą mnóstwo zdrowego rozświetlenia. Stylowe opakowanie, przepiękny efekt na licu i boska trwałość!


Na koniec raz jeszcze NARSowe perełki, czyli pomadka Audacious Lipstick w kolorze Apoline, które skradła moje serce oraz najnowszy błyszczyk-hybryda Velvet Lip Glide, w odcieniu Danceteria. Dwa skrajne kolory i dwa skrajne wykończenia. Za to jeden, przepiękny efekt na ustach. 

I to tyle. Mam nadzieję, że zabiło Wam szybciej serce. Było tak?
Niedługo więcej informacji! 



POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY