Ulubieńcy ostatnich tygodni: Burberry, Sin Skin, MUR, Semilac i inni


Dawno nie pojawili się na blogu żadni ulubieńcy. Jak co miesiąc starałam się robić u siebie taki cykl, tak teraz nie zbieram ulubieńców na siłę, tylko odczekuję kilka tygodni, żeby rzeczywiście mieć o czym napisać, zamiast powielać w kółko te same produkty. Dzisiaj w takim razie zapraszam Was na wpis o moich perełkach ostatnich tygodni. 

Perfumy

W tej kwestii, gdy przychodzi jesień i zima, ja na nowo wracam do zapachów cięższych i słodszych. Lubię bowiem pachnieć, jak cukierek. Victor & Rolf, Flowerbomb, to mój stary ulubieniec i chyba pierwsze tak słodkie perfumy, jakie sobie kiedykolwiek kupiłam. Nie wąchałam ich niestety w innych, odpicowanych wersjach, więc nie wypowiem się na temat edycji specjalnych tego zapachu. Mnie cieszy klasyk i to do niego wracam z przyjemnością. Jest cukierkowy, kobiecy, niezwykle seksowny. I dodaje mi pewności siebie!


Makijaż

Burberry Wet&Dry Shadow w kolorze Nude, który możecie dostrzec też na zdjęciach w tym wpisie. Użyłam go do jednego z makijażu, który jeszcze nie wylądował na blogu, jednakże - zakochałam się! Efekt jaki uzyskałam na sucho, bardzo mi się spodobał. Głównie dlatego, że jest to nietuzinkowy kolor, którego jeszcze w swojej kolekcji cieni nie posiadałam. Niby nude, a jest w nim trochę srebrnej zieleni khaki. Jest ciekawie, jest błyszcząco i jest niezwykle subtelnie, naturalnie i dziewczęco. Burberry ma w swojej kolekcji makijażowej mnóstwo perełek, naprawdę. 

Makeup Revolution - trio do konturowania męczyłam w ostatnich tygodniach nieustannie. Nie wiem, co się stało, że na bok poszedł rozświetlacz z Wibo oraz róż z Narsa, ale znalazłam im godne następstwo (co nie oznacza, że z nich totalnie zrezygnowałam!). Rozświetlacz ma bowiem znacznie więcej różowo-srebrnych tonów, które szczerze powiedziawszy, wyglądają KOZACKO na policzku! Mieni się niesamowicie mocno i wszystkie miłośniczki konkretnego błysku, powinny być usatysfakcjonowane równie bardzo, co ja. Róż natomiast jest bardzo zbliżony kolorystycznie do mojego ulubieńca z NARSa i chyba Wam machnę porównanie na blogu! 

Puder sypki SinSkin, to jak na razie jedyny produkt tej marki, jaki mi się spodobał na tyle, żebym chciała się z Wami podzielić moją opinią  na jego temat. Podoba mi się szata graficzna marki, podobają mi się pomysły, ale niestety, w niektórych przypadkach jest kiepsko. Jednak, jeśli już mnie trochę śledzicie, to wiecie, że pudry sypkie lubię najbardziej w swej kategorii. Ten ma niestety dwie wady - ma kolor, więc uważajcie z niektórymi podkładami i korektorami, bo ich kolor może się zmienić. Ma też dramatycznie nielogiczne opakowanie. Wieczko posiada bowiem lusterko, na które wysypujemy puder. W związku z tym jest wiecznie brudne i wygląda nieestetycznie. Opakowanie - jak dla mnie - nadaje się do poprawy, bowiem ktoś tutaj nie przemyślał sprawy. Jednak sam produkt jest super! Drobno zmielony, puszysty, pięknie utrwala makijaż i daje satynowe wykończenie. Jestem na tak! 

Po długich miesiącach zakochania w maskarze od Burberry, Cat Lashes, postanowiłam sięgnąć po coś z niższej półki. Zadowolenie przyniosła mi maskara Catrice, Glam&Doll w zwykłej, standardowej wersji. Ma silikonową szczoteczkę, którą z łatwością można wyczesać rzęsy od nasady aż po same końce. Nie skleja, nie osypuje się, dobrze utrzymuje podkręcenie i jest naprawdę fajna. I tania, bo nie kosztuje kroci, jak jej koleżanka z półki marek selektywnych. 

Powróciłam też do mojej miniatury NARS, Bound. To jeden z tych odcieni, które nazwać mogę śmiało: "my lips but better". Jest niezawodny, przepiękny i sprawia, że moje usta wyglądają fenomenalnie. Nadaje lekki kolor, nawilża je i sprawia, że wyglądają na pełne i błyszczące. Ta miniatura jest już u mnie na totalnym wykończeniu, więc powolutku szykuję się do zakupu pełnowymiarowego produktu. Nude idealny, któremu polecam się przyjrzeć!  


Włosy

byNature Coconut Hair Oil używam tak naprawdę od niedawna. Jego recenzja
 na pewno jeszcze się tutaj pojawi, bo nie ukrywam, że nie jest to produkt pozbawiony wad. Trzeba z nim bowiem być bardzo ostrożnym. Jednak, używany jako olejek do włosów, ale też jako kuracja nawilżająca na noc - spisuje się fenomenalnie. Pięknie pachnie (a to akurat ogromnie lubię) oraz przyjemnie nawilża moje suche końcówki. Ostatnio coraz bardziej przyglądam się pielęgnacji moich włosów, więc powolutku staję się włosomaniaczką. 


Paznokcie


O Semilac, White Lime wspominałam Wam już podczas pisania ostatniego posta, w którym to przedstawiłam ultrałatwe zdobienie paznokci. Kolekcja biznesowa wpadła mi w oko, zupełnie jak Wam. Takie klasyczne kolory są mocno w moim stylu. Lekko cytrynowa biel, to kolor, który szczególnie skradł moje serce. Pięknie wygląda na paznokciach i sprawia wrażenie, że dłonie są niezwykle zadbane. Jest naprawdę wart uwagi. 

Moi ulubieńcy z ostatnich tygodni, to zbitek w większości nowych produktów w mojej kolekcji. Cieszy mnie to, bo przy okazji mogę Wam polecić jakieś nowości. Miałam bowiem wrażenie, że ostatnio kręciłam się wokół tych samych produktów. Nie ma oczywiście w tym nic złego, bo jednak jest to potwierdzenie miłości do tych kosmetyków, jednak wiecie - fajnie by było, jakby na blogu nie wiało nudą, prawda? ;) 

Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach, czy któryś z tych produktów znajduje się również w Waszym serduszku. 


POPRZEDNI
NASTĘPNY

No comments :

Post a Comment

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.

DO GÓRY