Długo zastanawiałam się, jak poruszyć kwestię luksusowych kosmetyków. Tych z wyższej półki, na które dość często się decyduję. Fakt, mam to szczęście, że część z nich dostaję przy okazji paczek pr, dzięki uprzejmości niektórych marek. Prawda jest jednak taka, że mimo tego, nadal często robię zakupy kosmetyczne i decyduję się wtedy na marki selektywne.
Dlaczego? Mam do nich zaufanie. Może nie jest ono bezgraniczne, bo - nie oszukujmy się, podobno nawet mężowi nie powinno się ufać bezgranicznie. Kontrola jest najwyższym stadium zaufania, tak powiedział mi kiedyś pewien mądry człowiek i tę zasadę staram się wdrażać w wiele sfer swojego życia. W tym decyzje zakupowe.
Po tych kilku latach doświadczeń wiem, na co się decydować podczas wyboru kosmetyku, na co zwracać uwagę i przede wszystkim - kiedy nie dać się nabrać. Idealna kosmetyczka nie może się obyć bez paru produktów, na których nie warto oszczędzać. I mówię to z pełną świadomością - niektóre kosmetyki są nie do podrobienia.
#TEAMPODKŁAD
W tej kwestii od lat mam swoich ulubieńców, których nie zamienię na nic innego, i których butelczyny zmieniam tylko na nowe, wypełnione produktem po brzegi. Od dawna kocham Le Teint Touche Eclat od Yves Saint Laurent, który jest moim ulubionym podkładem wszech czasów. Idealnie wtapia się w moją skórę, fenomenalnie wygląda na twarzy i wreszcie udało mi się przedłużyć jego trwałość do granic możliwości dzięki połączeniu z pudrem Laura Mercier. Tak, moje podkłady, to w dużej mierze produkty nawilżające i rozświetlające, więc nie ma co w nich szukać idealnego krycia, mocnego matu i całodniowej trwałości. Jednak, w połączeniu z tym pudrem - jestem zszokowana, jak fantastycznie się w tej kwestii dogadujemy. Moja mieszana, aczkolwiek bardzo przesuszona cera musi stawiać na produkty nawilżające.
Rękę dam sobie też uciąć za kosmetyki
Chanel. Te podkłady są po prostu super, więc nie ukrywam, że z ekscytacją wyczekuję w tej kwestii nowości. Jednak tym, na który mogę liczyć od wielu, wielu lat, jest
Chanel, Vitalumiere Aqua. To chyba pierwszy wysokopółkowy podkład, na jaki sobie pozwoliłam. I nie żałuję, bo zawsze do niego wracam. Jest wprost idealny na wiosnę! Jego młodszy brat,
Les Beiges, to też podkład, po który lubię sięgać w cieplejszych miesiącach roku.
#PĘDZLEPĘDZELKIPĘDZELUSZKI
W tej kwestii dobrze wiecie, że bazuję na pędzlach Zoeva. Uważam, że to najlepsze pędzelki, jakie można znaleźć w przystępnej cenie. Jest jednak jedno "ale" i mam tutaj na myśli markę Bobbi Brown. To jedne z tych pędzelków, w które warto zainwestować i nie żałuję wydanych na nie złotówek. Mam w swojej kolekcji dwa,
Full Coverage Face Brush oraz
Eye Blender Brush i regularnie ich używam. Ten do oczu jest idealnym pędzlem do rozcierania granic cieni, jak i nakładania pudru w celu utrwalenia korektora pod oczami. Pisałam Wam już kiedyś o nich
tutaj. I podtrzymuję moje zdanie, że każda z nas powinna mieć w swoich zbiorach choć jeden pędzel, na którym będzie mogła zawsze polegać.
#CIENIE(NIETYLKO)WKREMIE
Te są warte grzechu, zwłaszcza dlatego, że mogą służyć, jako baza pod cienie lub samodzielny cień do powiek. Trzy maźnięcia, palec plus pędzel i makijaż gotowy. Trzyma się cały dzień, wygląda jakbyśmy spędziły nad nim pół godziny i nie rusza się w żadnym, niepożądanym kierunku.
Tutaj z ręką na sercu polecić mogę cienie
Bobbi Brown, na przykład
TEN, czyli
Sunlit Bronze, który jest idealnym połączeniem brązu i złota. Każda miłośniczka błysku i naturalnych kolorów będzie zachwycona. Jeśli lubicie złoto, to idealnie sprawdzi się też cień
Wet & Dry Glow Shadow w kolorze
Gold oraz
Nude. Te cienie, to ideały. Wyglądają super nie tylko w zestawie z innymi, ale też i solo. I znakomicie się utrzymują. Da się je nakładać na sucho i intensyfikować ich kolor przy użyciu odrobiny wody. Ideały.
#RÓŻBRONZERROZŚWIETLACZ
Bronzer
NARS, Laguna - czy muszę go w ogóle komukolwiek przedstawiać? Dla niektórych karnacji będzie zbyt pomarańczowy, u mnie się sprawdza. Ma w sobie tycie drobinki, które nie są widoczne na twarzy w żaden sposób. Pozwala na swobodne dokładanie produktu, pogłębianie efektu konturowania, jak i ocieplania cery. Ideał <3
Róż-nieróż
Burberry, Earthy Blush, to propozycja dla tych dziewczyn, które na co dzień cenią sobie produkty o beżowym, naturalnym wykończeniu. Kosmetyk ten nadaje się zarówno do stosowania, jako róż, jak i jako bronzer. Ba! Da się nim nawet zrobić oko! Nie ukrywam, że najchętniej używam go, jako bronzera. Wygląda bardzo naturalnie i wygląda świetnie przy wszystkich mocniejszych makijażach oczu i lekkich ustach.
No i różo-rozświetlacz
Marc Jacobs Beauty w kolorze
Kink&Kisses. Nieuprzejmym by było nieumieszczenie tego produktu w zestawieniu kosmetyków, na które warto postawić podczas zakupów. To jeden z tych róży, który zawsze będzie dobrze wyglądać. Ma dwa kolory, które można stosować osobno lub razem. Mnie najbardziej podoba się ta jasna część, którą nakładam często w pośpiechu w połączeniu z matowym kolorem na policzki i solo na szczyt kości policzkowych. Daje bardzo, bardzo subtelny, choć widoczny blask i sprawia, że makijaż jest spójny.
#CZYJTOTUSZ?
Burberry, Cat Lashes, to tusz dla mnie już kultowy. Wiem, że będę do niego wracać przez całe swoje życie, bo robi z moimi rzęsami po prostu cuda. Idealnie je podkręca i wydłuża, a właśnie na tym w codziennym makijażu mi zależy. Jestem zachwycona jego efektem i polecać go Wam będę już zawsze.
Dimensions de Chanel Mascara, to jeden z tych klasyków, które powinna spróbować każda z nas. Przy okazji przypomniało mi się, że moim noworocznym postanowieniem była nauka francuskiego... Mamy już kwiecień, a ja? A ja Wam powiem, że ten tusz jest naprawdę super! :) Całkiem normalna szczoteczka pozwala na idealne wyczesanie i rozdzielenie rzęs, które są wyraźnie dłuższe, grubsze i pełniejsze.
#SZMINKIIINNEPOMADKI
W tej kwestii mam kilka pomadek nude, które kocham niezmiennie mocno. Wymienić bym mogła je jednym tchem:
*
Chanel, Adrienne, idealny nude z domieszką brązu, który jest nawilżający i bardzo komfortowy na ustach.
*
Shiseido, Lacquer Rouge Ophelia, czyli lakier do ust, o pięknym blasku nude, z domieszką różu, to formuła, która na ustach prezentuje się następująco
> klik.
*
Burberry Full Kisses w kolorze
Nude Blush, czyli kremowa pomadka o lekko brzoskwiniowym kolorze nude, którą widziałyście już tutaj >
klik.
*
NARS, Velvet Lip Glide w kolorze
Bound, czyli produkt na wpół będący lakierem do ust oraz matową pomadką, który widziałyście podczas prezentacji kolekcji
NARS x Sarah Moon, a który naprawdę uwielbiam.
Nie ukrywam, że są to moje tak zwane "go to" w kwestii naturalnych ust, po które sięgam na co dzień, gdy nie mam czasu na zabawę w precyzyjne wyrysowywanie konturu i mocne, wyraziste kolory. I właśnie w takie pomadki warto inwestować więcej kasy. Powód jest prosty - to po nie chętniej i częściej sięgamy w ciągu tygodnia. Do pracy, do szkoły, na szybką kawę z koleżanką, czy randkę. Takie kolory spiszą się idealnie, więc fajnie by było, gdybyśmy mogły na takiej pomadce, która spędzi z nami sporą część życia, zwyczajnie polegać.
Podsumowując, nie kupujcie wszystkiego, jak leci. Postawcie sobie za cel rzeczy, które chcecie koniecznie podkreślić i chcecie by produkty stały się tam niezawodne. Jeśli miałabym wybrać tylko jeden rodzaj kosmetyku, na który pozwalałabym sobie większą sumą, to ZAWSZE byłby to podkład. Ujednolicona cera, efekt drugiej skóry, to coś za co zapłacę każde pieniądze.
Dopiero w następnej kolejności stawiałabym na cienie do powiek oraz produkty do makijażu twarzy (róże, bronzery, rozświetlacze), no i pomadki. Jednak, będąc z Wami totalnie szczerą, uważam że lepiej jest odłożyć trochę grosza i zainwestować w jedną porządną rzecz z każdej kategorii makijażowej, niż kupować mnóstwo tańszych, ale niekoniecznie pasujących do nas, jak i średnich jakościowo.
Macie swoich ulubieńców z wysokiej półki? Dajcie znać w komentarzach! :)
No comments :
Post a Comment
Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Cieszę się, że masz ochotę ze mną porozmawiać.
Pamiętaj jednak, że każde treści autopromocyjne, czy obraźliwe, będą przeze mnie sukcesywnie usuwane.